niedziela, 28 grudnia 2014

*one-shot* - To tak nie działa.. (cz. 1)

Nie miałam internetu chyba przez tydzień więc włączyłam wordpada i wystukałam to coś. Doszłam do wniosku, że moim problemem nie jest brak weny, a to, że umiem pisać tylko wtedy kiedy moje samopoczucie sięga takiego dna albo wtedy kiedy znajdę coś co mnie zaciekawi i to mi włączy tego potrzebnego kopa. Nie powinnam tworzyć nowych opowiadań nie kończąc poprzednich, ale jednak wole napisać coś nowego niż nie pisać wcale. To też miałam dodać jako jedna część, ale chce przed końcem roku jednak coś dla Was dodać - o ile ktoś jeszcze czeka.
Spóźnionych wesołych świąt, mam nadzieje, że dobrze spędziliście i spędzacie okres wolnego. Poza tym życzę Wam szczęśliwego nowego roku albo po prostu żeby rok 2015 był w końcu tym lepszym.
Zapraszam:

- Ikeo proszę cię, rusz się! - Jęknął blondyn przeskakując z nogi na nogę.
- Już, już! - Zawołał wychodząc z pokoju i uniósł triumfalnie rękawiczki do góry. - Znalazłem! - Wyszczerzył się szeroko i podszedł do swojego starszego braciszka. 
- No wreszcie! Pan Uchiha nas zabije, zobaczysz! - Założył mu czapkę i wytarmosił go z mieszkania. 
Zamknął drzwi i zbiegli na dół wychodząc szybko z klatki. Mały blondynek złapał brata za rękę i spojrzał na niego poprawiając czapkę, która zsunęła mu się na oczy. Patrzył na swojego roztrzepanego, dużego bohatera, który się nim zajmował od małego. Jego wzrok momentalnie przeniósł się w stronę taksówki, która czekał już dobre parę minut. Podbiegli wsiadając do pojazdu, starszy chłopak podał adres i odjechali. Ikeo cicho zachichotał patrząc na swojego brata, który nerwowo stukał w swoje kolano. Nie wiedział za bardzo o co chodzi bo do państwa Uchiha jeździli często, a jeszcze częściej do samego Sasuke i jego młodszej siostry Lilith, a nigdy się tak Naruto nie denerwował drobnym spóźnieniem bo wszyscy tam byli do tego przyzwyczajeni. Uzumaki mieli w krwi spóźnianie się, a im ważniejsze spotkanie tym dłuższe spóźnienie. 
Mieszkali od siebie jakieś dwadzieścia minut drogi i to samochodem. Naruto i Sasuke poznali się, gdy jeszcze leżeli w pieluchach machając małymi rękami i plując siebie nawzajem podczas próby porozumienia się dziecięcym bełkotem. Mamy chłopaków były przyjaciółkami natomiast ojców łączyły sprawy biznesowe. Chłopcy stawali się coraz starsi i starsi, gdy mieli po dziesięć lat obydwóm urodziło się młodsze rodzeństwo. Ikeo i Lilith. Między dzieciakami były dwa miesiące różnicy. Pięć lat po urodzeniu Ikeo, Kushina wraz z Minato mieli wypadek samochodowy, którego nie przeżyli. Chłopiec został pod opieką piętnastoletniego Naruto, który cały czas miał wsparcie właśnie u rodziny Uchiha. 
Gdy podjechali pod dom, blondyn zapłacił i wysiedli z samochodu udając się do piętrowego domu zaprzyjaźnionej rodziny. 
- Ikeo przywitasz się ładnie i pójdziesz do Lilith na górę, dobrze? 
Chłopiec powoli zamrugał i spojrzał na brata dużymi oczami. 
- Dlaczego? Coś się stało braciszku? - Zmartwił się i to bardzo, nigdy  nie było powiedziane co ma zrobić po wejściu do środka, a takie coś oznaczało, że będzie rozmowa, na którą on wraz ze swoją małą przyjaciółką są za mali. 
- Nie Ikeo, po prostu.. - Podrapał się po głowie - Musimy porozmawiać o wspólnym wyjeździe na ferie, a to ma być dla was niespodzianka. 
Chłopiec szeroko się uśmiechnął i skinął głową dając znać, że zrozumiał i wykona polecenie. Weszli do środka, starszy chłopak pomógł bratu z kurtą, czapką i butami, a gdy ten jeszcze nie zdążył tego odłożyć mały blondynek był już na schodach prowadzących do sypialni Lilith. Uśmiechnął się rozbawiony i sam ściągnął z siebie ubranie wyjściowe. Zsunął buty ze stóp i ładnie je ułożył pod ścianą. Poprawił swoją koszulkę próbując ją jeszcze bardziej przyprostować, odetchnął i wszedł do salonu gdzie wszyscy już siedzieli. Uśmiechnął się głupkowato i skłonił się do głowy domu przepraszając za kilka minut spóźnienia. Usiadł w fotelu i posłał uśmiech do niewzruszonego bruneta. 
- Wszystko w porządku Naruto? - Zapytała sympatycznym głosem kobieta odziana w piękną, granatową suknię do kolan. Ustawiała talerzyki z ciasteczkami na ławie. 
- Tak, tak - Zapewnił z uśmiechem drapiąc się po policzku palcem. - Ikeo miał problem ze znalezieniem ręka..
- Pomińmy to. - Przerwał mężczyzna. - Przejdźmy do tego o czym mamy dzisiaj porozmawiać - Przejechał wzrokiem po swoim synu i po blondynie, który bawił się swoimi palcami na odstresowanie. Mikoto usiadła obok męża i położyła dłoń na jego. Odetchnął. - Jak wszyscy wiemy Itachi się ożenił i skończył już swoją przeprowadzkę. Mój najstarszy syn ma dwadzieścia-pięć lat i mimo tego, że zawsze może liczyć na mnie i moją małżonkę liczyć to jest ju..
- Tato. Przejdź do rzeczy. - Ciężko westchnął Sasuke. 
Mężczyzna skinął głową, odchrząknął i kontynuował. 
- Wasza dwójka ma już po osiemnaście lat i żaden z was nigdy się nie ożeni. Dalej mam wam za złe, że nie powiedzieliście nam tego tylko kazaliście się domyślać. - Warknął cicho, ale gdy Mikoto go pogładziła po plecach cicho odetchnął normując ton. - Nie wiem czy to tak wyszło czy po prostu jeden miał wpływ na drugiego, ale doszedłem do wniosku wraz z Mikoto, ze skoro obydwoje jesteście gejami powinniście być razem. 
Obydwoje kaszlnęli wytrzeszczając oczy i zrywając się na nogi. Spojrzeli na siebie, a następnie na Fugaku. Wiedzieli tylko jaki jest zarys rozmowy, ale nie spodziewali się usłyszeć czegoś takiego, to było dla nich wielkie zaskoczenie i coś nie do pomyślenia. Sasuke rozłożył ręce, a po jego oczach już było widać ten bunt i chęć pysknięcia do ojca, ale ten uniósł rękę i charakterystycznie powoli ją puścił każąc im zamilczeć i usiąść. 
- Wiem, że jesteście najlepszymi przyjaciółmi. Ty Sasuke jesteś moim synem, a ty Naruto jesteś przyjacielem mojej rodziny, najlepszym przyjacielem mojego syna oraz dzieckiem ludzi, których bardzo szanowałem. Chce tylko powiedzieć, że nie zaakceptuje żadnego chłopaka, którego przyprowadzisz synu, poza Naruto. Jego znam i zdążyłem przez te lata zaakceptować. Albo na to przystaniecie albo nie zaakceptuje tego wszystkiego i wiecie czym się to skończy. 
Niebieskie oczy były szeroko otwarte, chłopak miał rozchylone usta i siedział jak wryty próbując to wszystko zrozumieć i przetrawić jak najszybciej. 
- Jak Ty sobie to wyobrażasz, tato? - Zapytał Sasuke tylko zaciskając dłonie na podłokietniku fotela, na którym siedział. - Myślisz, że jak to powiesz to nagle pokocham się z Naruto i zostaniemy szczęśliwą parą? To tak nie działa. - Prychnął. - Znam tego młotka tyle lat, że nie idzie go pokochać. 
- I vice versa! - Prychnął głośno Uzumaki krzyżując ręce na klatce. 
Starszy mężczyzna chrząknął i pokiwał głową, wiedział, że to nie będzie proste, ale on swojego zdania nie zmieni choćby go mieli żywcem pochować. 
- Ikeo zostanie u nas, zaopiekujemy się nim, a wasza dwójka wyjedzie sobie na małą wycieczkę. Tylko wasza dwójka. Spędzicie ze sobą czas, Ty Naruto nie będziesz musiał zamartwiać się Ikeo, a Ty Sasuke.. - Wstał głęboko oddychając. - może w końcu zrozumiesz, że Twój ojciec ma racje. - Rzekł ruszając w stronę schodów by zakomunikować dzieciakom, że muszą wymyślić co chciałyby porobić przez ten tydzień kiedy ich braci nie będzie. - Jeszcze mi podzię.. 
- Chwila. - Odezwał się blondyn wstając. - Nie mogę tak zostawić Ikeo. Już pomijam sam zarys tej wycieczki i to, że nie wiedziałem, że z pana taki wariat. - Podrapał się po głowie i zerknął na matkę przyjaciela, która zachichotała cicho, przeniósł wzrok na pana domu. - Odkąd mama z tatą zginęli w wypadku nie rozstawałem się z młodym na taki czas. Wiem, że znamy się, że Ikeo uwielbia spędzać tu czas szczególnie z Lilith, ale nie wiem czy on sobie poradzi beze mnie.. 
Fugaku miał już to skomentować jednak wszyscy spojrzeli ku górze gdzie rozniósł się trzask drzwi i bieg po schodach jakby ktoś tam przetrzymywał stado słoni, a one nagle zobaczyły drogę ku wolności. Dodatkiem były wesołe krzyki i jakieś ciężko zrozumiałe bełkoty przez śmiech i przepychanie się. Dzieciaki niczym huragan wleciały do pomieszczenia, w którym wszyscy przesiadywali. Mała brunetka wskoczyła na kolana swojego starszego lecz nie najstarszego brata i się wtuliła w jego klatkę z szerokim uśmiechem, natomiast mały blondasek dorwał się do słodkości, które Mikoto poustawiała na ławie. Wszyscy na nich spojrzeli dość zaskoczeni, tak nagle przerwali zabawę i zbiegli do nich. Jedyne sensowne wyjaśnienie to, to, że podsłuchiwali no i tak też było. Nie słyszeli całej rozmowy, ale gdy tylko do ich uszu doleciało to, że Ikeo będzie u nich przez tydzień bo wysyłają gdzieś tamtą dwójkę to od razu adrenalina się podniosła. 
Chłopiec z pełnymi ustami spojrzał na brata.
- To cho? - Wybełkotał mówiąc i próbując przełknąć nie do końca pogryzione ciacha. - Kiedy jedziecie? - Przełknął i się wyszczerzył. 
Naruto powoli zamrugał i jęknął wsuwając się bardziej w fotel. 

Tak jak Fugaku chciał tak też się stało. Naruto z Ikeo przyjechali do nich nad ranem z rzeczami dla młodszego chłopca i walizką na wyjazd. Uzumaki dał wykład bratu, że ma być grzeczny, uważać na siebie i pamiętać, że go kocha i wróci za tydzień. Sasuke nie mogąc słuchać tej paplaniny złapał go za ciuchy i wypchnął z domu wraz z rzeczami, w stronę samochodu. Marudził jakby jechał na własny pogrzeb, a to było jakieś ostatnie objawienie mające na celu pożegnanie się z młodym. Gdy zapakowali rzeczy do bagażnika, wsiedli do samochodu i odjechali. Sasuke był w miarę rozsądnym kierowcą, nie jechał wolno bo tego nienawidził, ale też nie pędził jak wariat, a jadąc z przyjacielem i tak starał ograniczyć jakieś zbędne wyprzedzanki. Niby Naruto nie miał jakiegoś urazu do samochodów czy jazdy nimi, nie panikował też przy szybszej jeździe czy niebezpiecznych wygłupach, ale i tak momentami włączał mu się w głowie czerwony napis alarmujący jak zginęli jego rodzice czy też to, żeby ogarnął kierowcę bo przecież ma młodszego brata i są dla siebie jedyną rodziną. 
Uzumaki odchylił sobie trochę fotel i się przeciągnął rozwalając się na siedzeniu pasażera. Założył ręce za głowę i spojrzał za okno nucąc sobie, po czym zerknął na radio, które było wyłączone. Wydął wargi i powoli, bardzo ostrożnie zaczął przenosić kątem oka wzrok na kierowce. Uchiha nie rozumiał jak można jechać i słuchać muzyki. Irytowało go to, gdy coś mu wyło do ucha podczas jazdy dlatego przeważnie wywalał blondyna na tylne siedzenie. 
- Nie. - Powiedział definitywnie Sasuke czując wzrok i widząc drgającą dłoń chcącą sięgnąć do radia, ale jeszcze się powstrzymującą. 
Niebieskooki jęknął i skrzyżował ręce cały czas nucącą pod nosem, jednak to nucenie stawało się coraz głośniejsze i zaczął dochodzić jeszcze tekst znienawidzonej przez bruneta piosenki. Naruto uniósł wysoki brwi, a następnie zaczął wywracać oczami podśpiewując. Jego noga zaczęła się poruszać w rytm piosenki, a raczej tego czegoś na kształt jej. Kierowca ściskał coraz mocniej dłonie na kierownicy oraz podwarkiwał pod nosem, po krótkiej chwili gwałtownie sięgnął do radyjka włączając najpopularniejszą stacje, usłyszał tylko chichot z siedzenia obok i ciężko westchnął. Jego ojciec chyba sobie nie zdawał sprawy z tego co sobie umyślił - pokochanie swojego najlepszego przyjaciela, szczególnie, gdy jest nim Naruto Uzumaki jest niemal, że niemożliwe i awykonalne.
Na miejsce dojechali po kilku godzinach mordengi ze sobą i kłótni o to jak głośno ma iść wycie z radia, gdzie się zatrzymają na jedzenie, która łazienka będzie lepsza, i na której stacji, to, że jeden chce spać, a drugi wybrał beznadziejną drogę i nim trzepie, gdzie Sasuke ze wszystkich sił próbował się powstrzymać od złośliwego komentarza, ale niestety to było silniejsze. 
Wysiedli z samochodu i obydwoje się przeciągnęli, a następnie wyciągnęli z bagażnika swoje walizki i inne potrzebne im pierdoły. Udali się w stronę domu, który należał do rodziny Fugaku, usadowiony był on na klifie, z którego był widok na plaże oraz piękną i czystą wodę. To miejsce było całkiem znane, ale nie na tyle jeszcze by było osób jak na zwyczajnych publicznych plażach. Brunet otworzył drzwi wpuszczając przodem niższego od siebie przyjaciela. Dom był całkiem nowoczesny ku ich zaskoczenia, widocznie był remontowany. Miał on z dobre pięćdziesiąt lat, a wyglądał na może pół roku. Wszystko było czyste i lśniące, posiadał nawet plazmę w salonie. 
Blondyn obrócił się do teoretycznie właściciela domu, odstawił walizki obok jego walizek i się wyszczerzył. 
- Jeśli ten dom będzie nasz po tym jak zaczniemy ze sobą być to jestem w stanie Ci się oświadczyć! - Zawołał śmiejąc się.
Uchiha uniósł tylko brew i cicho prychnął pod nosem. W porównaniu do przyjaciela jego to nie bawiło ani trochę, fakt faktem mógł sobie odpocząć od domu, od miasta i od zimna jakie panowało w części, w której mieszkali na co dzień, ale wolałby jednak móc tu przyjechać jak kumpel z kumplem, a nie ktoś kto ma się z kimś związać na życzenie trzeciej osoby. Niebieskookiego natomiast to bawiło i był zafascynowany tym miejscem - tam gdzie mieszkali teraz było zimno i nawet spadł śnieżek zakrywając puchem chodniki, a tu słońce i tylko się opalać. Poza tym mógł się przekonać czy Ikeo dałby sobie radę bez niego, gdyby coś się stało, że musiałby wyjechać, a młody trafiłby na jakiś czas do zaprzyjaźnionej rodziny. 
Naruto ruszył w przeszpiegi po całym domu, zwiedził całe piętro i piętro wyżej. Był w niebo wzięty, nie mieszkał w biedzie bo faktycznie mieszkanie biedne to nie było, ale nie było też takim luksusem jak ten dom tutaj. Podczas, gdy on sobie zwiedzał i szukał pokoi by móc wybrać ten lepszy, jego kumpel leżał rozwalony na kanapie i odpoczywał po takiej drodze, w końcu on prowadził. Sięgnął pilot włączając telewizor i zaczął skakać po programach szukając czegoś co mu przypadnie do gustu, a to było ciężkie zadanie. 
Wieczorem jedząc kolacje, która była zamówioną pizzą i ramen z pobliskiej knajpki siedzieli i oglądali jakąś komedie, ze względu na to, że blondyn wygrał w papier, kamień, nożyce. On postawił komedie, a brunet horror i ku uciesze Uzumakiego on wygrał. Każdy horror, który oglądali źle się kończył - Naruto albo spał z Sasuke zamiast w pokoju gościnnym albo nie spał w ogóle przez co obydwoje nie zmrużyli ani na moment oka. Uchiha patrzył dość znudzony, natomiast chłopakowi obok uśmiech z twarzy w ogóle nie schodził. 
Gdy film się skończył obydwoje ogarnęli jako tako bałagan, który powstał i udali się na górę, gdzie znajdowały się sypialnie. Blondyn od razu wbiegł do pokoju, który sobie wyhaczył podczas zwiedzania - duży, fajne łóżko z miękkim materacem, z okna widok na plażę i z własną łazienką. Wskoczył na łóżko przeciągając się z wyszczerzem, ściągnął koszulkę i powoli zamrugał patrząc na swojego przyjaciela, który stał w tym samym pokoju i patrzył na niego chyba tym wzrokiem, od którego normalnie szło umrzeć. 
- To mój pokój młotku - Prychnął wsuwając dłonie do kieszeni.
- Pierwszy go zobaczyłem! - Zawołał pokazując mu język. - Poza tym nie jest Twój, nigdzie nie widzę podpisanego, że to o to pomieszczenie to twoja w ł a s n o ś ć. - Jęknął podczas szarpania się z brunetem, który trzymał go za kark przytrzymując jego głowę blisko lampki, która stała na stoliku przy łóżku. Małymi literkami było podpisane "Sasuke Uchiha", wydął wargi. - No dobra, może jest podpisane.. 
Brunet prychnął i zepchnął go z łóżka, a sam się na nim położył. Może i nie potrzebował nie wiadomo jakiego pokoju bo jemu było tak naprawdę wszystko jedno, byle było łóżko i święty spokój, ale tu w grę wchodziła łazienka. Za Chiny nie chciałby dzielić łazienki z Uzumakim. Lubił go, był jego najlepszym przyjacielem, ale wiedział jak każda łazienka wygląda po porannej wizycie Uzumakiego dlatego chciał ten pokój, z osobistą łazienką, do której nikt poza nim nie będzie miał wstępu. Przeciągnął się przecierając oczy i ziewnął. 
- Wyjdź i zamknij za sobą drzwi. - Powiedział ściągając koszulkę, a za nią spodnie i odkładając na stolik. Wsunął się pod kołdrę i zamknął oczy przekręcając się na bok. Usłyszał tylko dźwięk zamykających się drzwi i odczuł ulgę zgaszonego światła, nie minęło dziesięć sekund, a on otworzył oczy i ujrzał blondyna z szerokim, niewinnym uśmiechem. Uniósł się. - Co ty tu robisz do cholery?!
- Pozostałe łóżka są twarde, a ty wiesz, że ja takich nie lubię! - Jęknął i owinął się kołdrą tak że jak go zepchnie to straci ją przy tym.
Uchiha tylko ciężko westchnął i przejechał dłonią po twarzy.

Obserwatorzy