Zapraszam do czytania i komentowania :)
--
Dni i noce mijały bardzo szybko, sam nie wiedziałem kiedy te dwa miesiące minęły. W ciągu całego tego czasu dość dużo się zmieniło. Ja i Sasuke bardzo się do siebie zbliżyliśmy, a może to ja do niego..? Nie byliśmy parą, a przynajmniej nieoficjalną. Spałem u niego codziennie, razem jeździliśmy do szkoły jego bryką i także razem z niej wracaliśmy. Wspólne posiłki, wypady na miasto czy też wspólna nauka. Sasuke naprawdę nie był takim skurwysyńskim dupkiem jak każdy mówił po prostu trzeba go poznać. Zrozumiałem, że chował się za zwyczajną maską zobojętniałego typa, który ma wyjebane na wszystko.. jednak tak nie było. Był naprawdę uczuciowym chłopakiem z poczuciem humoru. Wszyscy wokół twierdzili, że jest chamem, a on sam naprawdę nie tolerował chamstwa i braku tolerancji. Mimo czasu.. nie byłem pewny do jego orientacji. Mógł być gejem, ale równie dobrze mógł być biseksualny - trudno było to określić tym bardziej, że podobno nikogo nigdy nie miał. Moje zdanie na jego temat także się bardzo zmieniło. Jak sądziłem, że jest rozpieszczonym synkiem nadzianych ludzi, tak się okazało, że od bardzo dawna się z nimi nie widział, a raczej z nim. Jego matka umarła na raka i to dzięki niej miał pieniądze, gdyż spisała mu dość sporo w testamencie. Brat studiował za granicą, a ojciec? Ojca unikał jak ognia... po śmierci matki Sasuke, mężczyzna zaczął się dobierać do własnego syna. Obrzydliwe.
--
Dni i noce mijały bardzo szybko, sam nie wiedziałem kiedy te dwa miesiące minęły. W ciągu całego tego czasu dość dużo się zmieniło. Ja i Sasuke bardzo się do siebie zbliżyliśmy, a może to ja do niego..? Nie byliśmy parą, a przynajmniej nieoficjalną. Spałem u niego codziennie, razem jeździliśmy do szkoły jego bryką i także razem z niej wracaliśmy. Wspólne posiłki, wypady na miasto czy też wspólna nauka. Sasuke naprawdę nie był takim skurwysyńskim dupkiem jak każdy mówił po prostu trzeba go poznać. Zrozumiałem, że chował się za zwyczajną maską zobojętniałego typa, który ma wyjebane na wszystko.. jednak tak nie było. Był naprawdę uczuciowym chłopakiem z poczuciem humoru. Wszyscy wokół twierdzili, że jest chamem, a on sam naprawdę nie tolerował chamstwa i braku tolerancji. Mimo czasu.. nie byłem pewny do jego orientacji. Mógł być gejem, ale równie dobrze mógł być biseksualny - trudno było to określić tym bardziej, że podobno nikogo nigdy nie miał. Moje zdanie na jego temat także się bardzo zmieniło. Jak sądziłem, że jest rozpieszczonym synkiem nadzianych ludzi, tak się okazało, że od bardzo dawna się z nimi nie widział, a raczej z nim. Jego matka umarła na raka i to dzięki niej miał pieniądze, gdyż spisała mu dość sporo w testamencie. Brat studiował za granicą, a ojciec? Ojca unikał jak ognia... po śmierci matki Sasuke, mężczyzna zaczął się dobierać do własnego syna. Obrzydliwe.
Zmieniło się również nastawienie do mnie. Nie byłem już wytykany palcami, a ludzie ze szkoły przestali krzywo na mnie patrzeć. Od tych dwóch miesięcy nikt mnie nie uderzył ani nie opluł - nie mieli odwagi ze względu na bruneta, z którym się zadawałem. Bardzo dużo ludzi, których nawet nie znałem imion wołali do mnie po imieniu albo jakimiś dziwnymi ksywkami, którzy sami wymyślili, a mnie jakoś te ksywki nie za bardzo pasowały. Naprawdę wszystko się zaskakująco zmieniło, a ja sam nie wiedziałem czy jestem z tego bardziej szczęśliwy czy bardziej zagubiony. W każdym bądź razie jeśli bardziej zagubiony to aż tak bardzo nie odczuwałem.. może dlatego, że Sasuke był przy mnie cały czas i wyciągał mnie z różnych krępujących i nie tylko krępujących.. sytuacji. Mimo tego, że nie uczyłem się tak długo jak kiedyś - od powrotu ze szkoły do wieczora - to oceny miałem jeszcze lepsze niż wcześniej. Fakt faktem moja nauka w domu Sasuke trwała krócej niż zwykle, ale z nim.. szło mi jakoś lepiej.. pomagaliśmy sobie nawzajem i tłumaczyliśmy, gdy dla jednego z nas coś było niejasne. Czasami... nie, nie czasami. Dość często zastanawiałem się co ja tak naprawdę do niego czuje. Nigdy nie byłem zakochany więc.. sam nie wiedziałem czy go kocham czy po prostu darzę sympatią i wdzięcznością za pomoc w..całym życiu. On je bardzo zmienił i, gdyby ktoś mi opowiedział historię swojego życia, a ona brzmiałaby tak jak moja nie mógłbym uwierzyć, gdybym sam tego nie przeżył. Cały czas mnie zastanawiało dlaczego on to dla mnie robił i dlaczego akurat ja? Przecież w szkole było wiele osób, które były tępione przez innych, a wypadło na mnie. Moje pytania nigdy nie doczekały się odpowiedzi z jego strony co czasami mnie wkurzało. Jednak.. wiedziałem.. czułem, że to co robi nie jest bez znaczenia i z jakiegoś konkretnego powodu wybrał mnie.
Najgorsze jest to, że dotarło to do mnie za późno. Sasuke już nie było, a ja nie zdążyłem mu podziękować. Wszyscy.. znajomi i nieznajomi przynajmniej dla mnie, staliśmy wokół świeżo zrobionego grobu Sasuke. Słyszałem gdzieś szlochy, gdzieś szepty i znowu spojrzenia na moje plecy, które bardzo dobrze wyczuwałem. Stałem najbliżej grobu, stałem i się patrzyłem rozmyślając sobie o tym wszystkim oraz wspominając sobie te wszystkie lepsze i gorsze chwile. Od naszego poznania się aż do momentu, gdy siedziałem przy nim ściskając mu rękę i gładząc jego jeszcze bledszym niż zwykle policzku. Sam go zapewniałem, że wszystko będzie dobrze i, że nowotwór jest wyleczalny tylko musi w to uwierzyć...w to, że da radę. Jednak on tylko słabo kręcił głową, przeciągał mnie do siebie, abym się położył obok niego na łóżku szpitalnym i po prostu bardzo mocno go przytulił. Pamiętam to jak opierałem policzek o jego klatkę wsłuchując się w jego bicie serca, które biło coraz słabiej aż w pewnym momencie ucichło na zawsze. Jego dłoń, która delikatnie gładziła mnie po plecach zsunęła się z łóżka i wisiała jak od jakiejś marionetki. Wołałem do niego, prosiłem żeby jeszcze nie odchodził.. żeby został dla mnie jednak to nic nie dało. Lekarz wszedł do sali i wraz z pielęgniarkami zaczęli odpinać wszystkie maszyny, do których Uchiha był podpięty. Mijały dni, a ja załatwiałem wszystko co trzeba było załatwić no, a dzisiaj stoję tutaj wśród tych wszystkich ludzi. Oni płakali, a ja nie.. sam nie wiedziałem dlaczego, po prostu nie mogłem. Obiecałem mu, że będę dzielny choćby nie wiem co i, że już nie będę płakać.. on nie lubił, gdy płakałem. Zawsze mnie tulił i całował w czółko. Odetchnąłem i już prawie się obróciłem by odejść, gdy poczułem na swoim ramieniu dłoń. Uniosłem głowę i spojrzałem w bok. Stał tam Suigetsu, dość bliski kumpel Sasuke. Przyglądał mi się, a jego dłoń zaciskała się na moim ramieniu coraz bardziej. Rozchyliłem leciutko usta.
- Ja..po prostu.. - Zamilkłem, gdy lekko pokręcił głową.
- Naruto, nie rozumiesz? - Zapytał cicho, widocznie nie chciał by inni słyszeli. - On cię kochał i to bardzo.. - Wyszeptał, a dla mnie to było dziwnie bolące do tego stopnia, że moje oczy się zaszkliły. Może to ta świadomość, że nigdy nie usłyszę tego od niego samego? - Wiem, że mu obiecałeś, że już nigdy nie będziesz płakać, ale w takiej chwili Naruto nie musisz, a nawet nie możesz się hamować. On nie żyje..
Po policzkach poleciało mi milion wstrzymywanych łez. Chyba dopiero teraz dotarło do mnie to, że on nie żyje, że go nie ma i nie będzie - już nigdy. Jakaś siła, a może bezsilność sprawiła, że mocno się przytuliłem do chłopaka chowając twarz w jego szyi i głośno zaszlochałem. W tej chwili nie wiedziałem czy ludzie zamilknęli słysząc mój szloch czy po prostu tak głośno płakałem, że przestałem ich słyszeć. Suigetsu jeszcze coś szeptał do mojego ucha, ale ja tylko płakałem coraz głośniej i przyciskałem swoje ciało do jego. Nim się w miarę uspokoiłem trochę potrwało. Odsunąłem się od niego, otarłem łzy i zerknąłem na grób. Poleciała mi łza.
- Nawet nie zdążyłem mu podziękować.. - Wyszeptałem załamany.
- Nigdy nie jest na to za późno, Naruto. - Powiedział cicho, podał mi różę do ręki i odszedł, a ja trochę szerzej otworzonymi oczyma chwilę patrzyłem się w miejsce, w którym stał. Pociągnąłem nosem, z różą podszedłem bliżej grobu. Spojrzałem na tabliczkę z jego imieniem, nazwiskiem, datą urodzenia i datą śmierci. Ładnie ułożyłem różę z długą łodygą i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Dziękuje, Sasuke.. - Wyszeptałem z towarzyszącą mi łzą spływającą po policzku. - za wszystko..
Najgorsze jest to, że dotarło to do mnie za późno. Sasuke już nie było, a ja nie zdążyłem mu podziękować. Wszyscy.. znajomi i nieznajomi przynajmniej dla mnie, staliśmy wokół świeżo zrobionego grobu Sasuke. Słyszałem gdzieś szlochy, gdzieś szepty i znowu spojrzenia na moje plecy, które bardzo dobrze wyczuwałem. Stałem najbliżej grobu, stałem i się patrzyłem rozmyślając sobie o tym wszystkim oraz wspominając sobie te wszystkie lepsze i gorsze chwile. Od naszego poznania się aż do momentu, gdy siedziałem przy nim ściskając mu rękę i gładząc jego jeszcze bledszym niż zwykle policzku. Sam go zapewniałem, że wszystko będzie dobrze i, że nowotwór jest wyleczalny tylko musi w to uwierzyć...w to, że da radę. Jednak on tylko słabo kręcił głową, przeciągał mnie do siebie, abym się położył obok niego na łóżku szpitalnym i po prostu bardzo mocno go przytulił. Pamiętam to jak opierałem policzek o jego klatkę wsłuchując się w jego bicie serca, które biło coraz słabiej aż w pewnym momencie ucichło na zawsze. Jego dłoń, która delikatnie gładziła mnie po plecach zsunęła się z łóżka i wisiała jak od jakiejś marionetki. Wołałem do niego, prosiłem żeby jeszcze nie odchodził.. żeby został dla mnie jednak to nic nie dało. Lekarz wszedł do sali i wraz z pielęgniarkami zaczęli odpinać wszystkie maszyny, do których Uchiha był podpięty. Mijały dni, a ja załatwiałem wszystko co trzeba było załatwić no, a dzisiaj stoję tutaj wśród tych wszystkich ludzi. Oni płakali, a ja nie.. sam nie wiedziałem dlaczego, po prostu nie mogłem. Obiecałem mu, że będę dzielny choćby nie wiem co i, że już nie będę płakać.. on nie lubił, gdy płakałem. Zawsze mnie tulił i całował w czółko. Odetchnąłem i już prawie się obróciłem by odejść, gdy poczułem na swoim ramieniu dłoń. Uniosłem głowę i spojrzałem w bok. Stał tam Suigetsu, dość bliski kumpel Sasuke. Przyglądał mi się, a jego dłoń zaciskała się na moim ramieniu coraz bardziej. Rozchyliłem leciutko usta.
- Ja..po prostu.. - Zamilkłem, gdy lekko pokręcił głową.
- Naruto, nie rozumiesz? - Zapytał cicho, widocznie nie chciał by inni słyszeli. - On cię kochał i to bardzo.. - Wyszeptał, a dla mnie to było dziwnie bolące do tego stopnia, że moje oczy się zaszkliły. Może to ta świadomość, że nigdy nie usłyszę tego od niego samego? - Wiem, że mu obiecałeś, że już nigdy nie będziesz płakać, ale w takiej chwili Naruto nie musisz, a nawet nie możesz się hamować. On nie żyje..
Po policzkach poleciało mi milion wstrzymywanych łez. Chyba dopiero teraz dotarło do mnie to, że on nie żyje, że go nie ma i nie będzie - już nigdy. Jakaś siła, a może bezsilność sprawiła, że mocno się przytuliłem do chłopaka chowając twarz w jego szyi i głośno zaszlochałem. W tej chwili nie wiedziałem czy ludzie zamilknęli słysząc mój szloch czy po prostu tak głośno płakałem, że przestałem ich słyszeć. Suigetsu jeszcze coś szeptał do mojego ucha, ale ja tylko płakałem coraz głośniej i przyciskałem swoje ciało do jego. Nim się w miarę uspokoiłem trochę potrwało. Odsunąłem się od niego, otarłem łzy i zerknąłem na grób. Poleciała mi łza.
- Nawet nie zdążyłem mu podziękować.. - Wyszeptałem załamany.
- Nigdy nie jest na to za późno, Naruto. - Powiedział cicho, podał mi różę do ręki i odszedł, a ja trochę szerzej otworzonymi oczyma chwilę patrzyłem się w miejsce, w którym stał. Pociągnąłem nosem, z różą podszedłem bliżej grobu. Spojrzałem na tabliczkę z jego imieniem, nazwiskiem, datą urodzenia i datą śmierci. Ładnie ułożyłem różę z długą łodygą i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Dziękuje, Sasuke.. - Wyszeptałem z towarzyszącą mi łzą spływającą po policzku. - za wszystko..