piątek, 30 października 2015

Rozdział 2 - Lepiej z kimś niż samemu.

W Polsce zaczyna się Wam teraz chyba długi weekend więc akurat będziecie mieli trochę czasu na przeczytanie i być może skomentowanie.
Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział bądź jakiś shot, gdyż teraz jadę na tydzień do Polski, a potem w końcu zaczynam tu szkołę więc nie wiem jak to będzie z czasem, ale zapraszam:

Naruto obudził się po dziesiątej, przeciągnął się przecierając oczy i ziewając. Wsunął ręce po głowę i głęboko odetchnął rozglądając się na wszystko co wokół niego. Nie wiedział czy ciężej mu uwierzyć w to co mu się przydarzyło czy w to gdzie się obudził, gdzie jest oraz z kim żyje przez najbliższy czas. To drugie mu nie przeszkadzało, było po prostu jak sen, a zarazem jak wygrana na loterii. Usiadł powoli i podrapał się po karku podpierając się jedną ręką za sobą. Rozglądnął się za wózkiem, ale go tu nie było czyli musiał zasnąć, a przeniósł go tu Sasuke, który właśnie wszedł po cichu do pokoju. Niebieskie oczy na niego od razu spojrzały, a potem na wózek inwalidzki, który pchał.
- O, nie śpisz. - Zauważył spoglądając na poszarpaną blond czuprynę, przysunął pojazd do łóżka i pomógł chłopakowi się na niego przenieść. Chwycił za rączki i wywiózł go z pokoju, od razu co zaatakowało nozdrza chłopaka to niesamowicie apetyczny zapach. 
Jego zmysły trochę wariowały, z jeden strony węch, a w tym smak na samą myśl, to jeszcze jego wzrok nie mógł się pozbierać po zobaczeniu bruneta w czarnych dresach i białej, całkiem obcisłej koszulce. On też musiał coś ćwiczyć bo to niemożliwe żeby po prostu mieć takie ciało i już. Uchiha zaparkował chłopaka przy stole gdzie pozbył się krzeseł, a sam usiadł na przeciwko. Na stole leżało trochę jedzenia, a przed nimi talerze ze sztućcami. Sasuke nalał sobie kawy, a chłopakowi herbaty. Uzumaki zaczął sobie nakładać kilka parówek, trochę bekonu, pół patelni jajecznicy, kilka kromek z masłem, a na bok talerzu dowalił keczup. Czarne oczy obserwowały to wszystko bardzo dokładnie z lekkim zdumieniem, Sasuke od zawsze sądził, że sportowców obowiązuje jakaś tam dieta. 
- No co? - Powiedział z pełnymi ustami. - Jak tyle tego jest to szkoda żeby się zmarnowało! 
- A czy ja coś mówię? - Zapytał biorąc łyk swojej kawy. - Jedz i rośnij. 
Naruto spojrzał na niego lekko spod byka, miał ogromną nadzieje, że gospodarz nie traktuje go jak dziecko mimo różnicy wieku bo to byłoby najgorsze dla niego w tej całej sytuacji. Chłopak naprawdę bardzo nie lubił kiedy osoby straszne o ileś tam lat skreślały go już po samym jego wieku, złościł się niemiłosiernie, gdy był traktowany jak dziecko i uważał to za niesprawiedliwość i głupotę tych osób. 
- Jakie plany na dziś? - Mruknął z uśmiechem i spojrzał na bladą twarz biorąc łyk swojej herbaty. Skrzywił się mocno i od razu wsypał pół cukierniczki. 
Uchiha przeniósł wzrok z jego kubka, na niego i odetchnął. 
- Wziąłem sobie urlop więc to zależy od ciebie. - Przyznał dojadając swoją jajecznice. - Co zawsze chciałeś zrobić, zobaczyć?
- Hm.. - Przeciągnął blondyn zastanawiając się nad tym, postukał widelcem w talerz i wydął wargi. Zawsze miał w głowie pełno pomysłów co chciałby zobaczyć albo gdzie pojechać tylko fundusze mu na to zbytnio nie pozwalały albo czas, który był przeznaczony na treningi, a teraz kiedy ma okazje to ma pustkę w głowie. - Może.. oceanarium? 
- Oceanarium? - Powtórzył zaskoczony, przecież ten dzieciak mógł powiedzieć co tylko chciał nie musząc się martwić ceną, a on wybiera miejsce gdzie wstęp kosztuje niecałą dyche. - No dobra, skoro tak to w porządku. Na obiad pójdziemy do jakieś knajpy. - Zadecydował wstając, zaczął zbierać naczynia i odnosić je do kuchni. 
Naruto na niego spojrzał, oceanarium wydawało mu się być super miejscem. Zawsze je widział tylko na filmach, ale nigdy na własne oczy. Takie miejsca zawsze były niesamowicie i zachęcająco przedstawiane jednak odczuwał, że gospodarzowi to chyba jakoś nie siadło. Postukał palcami w stół ściskając lekko wargi, jeździł wzrokiem po całym pomieszczeniu zastanawiając się czy siedzieć cicho i cieszyć się dzisiejszą wycieczką czy rzucić coś ekskluzywnego albo w ogóle nic, może on tak zapytał tylko z grzeczności. Blondyn jęknął przejeżdżając dłonią po twarzy. 
- Co ci się dzieje? - Zapytał Uchiha stojąc i patrząc na niego z uniesioną brwią. - Mózg ci się przegrzał?
- Bardzo zabawne.. - Wymamrotał pod nosem krzyżując ręce. - Zastanawiałem się tylko czy będziesz mnie mył czy siedział obok i podziwiał.
Mężczyzna mu się chwile przyglądał po czym przeszedł do kuchni i w rzucił naczynia do zmywarki. 
- Prawie Ci uwierzyłem, że dla ciebie nie mycie się przez miesiąc jest czymś nowym. 
Niebieskooki jęknął, no cóż zdarzyło mu się nie myć przez tydzień, ale to tylko dlatego, że coś się schrzaniło i leciała sama zimna woda! Wydął wargi i odwrócił wzrok na bok, cholerny Uchiha musiał wczoraj zajrzeć do jego łazienki. Cóż, to było jedyne w miarę czyste pomieszczenie na całą jego kawalerkę, przeważnie w biegu mył zęby w kuchni albo pokoju, a mył się po treningach w szkole. Wiedział, że danie mu kluczy to bardzo zły pomysł. Chwycił za koła i zaczął się powoli przemieszczać po mieszkaniu chłopaka. Rozglądał się po raz kolejny, było tu naprawdę super.
- Skoro teraz mieszkasz sam to dlaczego się nie przeprowadzisz do czegoś mniejszego? - Zapytał i spojrzał na mężczyznę, który wycierał mokre dłonie i na niego patrzył. - Przecież siedzenie samemu w tak wielkiej chacie musi być do bani! Lepiej się mieszka z kimś niż samemu, jest chociaż do kogo się odezwać..
Sasuke odłożył ścierkę i podszedł do chłopaka. Chwycił za wózek i zaczął go kierować do łazienki.
- Nie narzekam. - Odrzekł.
Uzumaki już miał powiedzieć, że przecież tak się nie da żyć, ale jak zobaczę minę mężczyzny ucichł i odwrócił wzrok. Zastanawiało go czy Uchiha tak na poważnie czy tylko udaje. Gdy znaleźli się w ogromnej łazience blondyn ściągnął koszulkę i rzucił ją na bok, po czym ciemnooki spojrzał na niego krzywiąc się, podniósł koszulkę i powiesił ją na wieszaku.
- Z jakiegoś powodu ktoś je stworzył, młotku. - Stuknął go w głowę, nachylił się w wannie i włożył korek. Ustawił odpowiednią temperaturę wody i ją odkręcił. Spojrzał na chłopaka, który drapał się po swoim brzuchu i go obserwował z ciekawskim wzrokiem. - Nie mam pojęcia jak my to zrobimy.
- Nigdy nie rozbierałeś żadnego chłopaka? - Zaśmiał się pod nosem Uzumaki.
- Może rozbierałem, a może nie. Zastanawiam się tylko ile mi grozi za rozebranie takiego dzieciaka jak ty. - Prychnął.
- Nie jestem dzieciakiem! - Uniósł się urażony. - Jestem dorosły.
- Jesteś pełnoletni, a nie dorosły. To różnica. - Zakręcił wodę, gdy było jej wystarczająco dużo.
Naruto się skrzywił, nie cierpiał takiego pieprzenia. Zsunął spodnie wraz z bokserkami i spojrzał na Uchihe krzyżując ręce, był ciekawy jego reakcji. Blondyn był ostatnią osobą, która miałaby się czegokolwiek wstydzić zwłaszcza jeśli chodziło o jego ciało.
Sasuke spojrzał na niego, przejechał wzrokiem od jego kostek ku górze i dojechał do lazurowych oczu, który patrzył triumfalnie. Prychnął pod nosem. Chwycił chłopaka biorąc go na ręce i wsadził ostrożnie do wanny, rzucił mu gąbką w twarz. 
- Jak się umyjesz to mnie zawołaj. - Powiedział otwierając drzwi. - Podpowiem Ci, że trzeba namydlić gąbkę, a następnie przejeżdżać nią po swoim ciele. - Poinstruował go z kpiącym uśmieszkiem i wyszedł. Odetchnął kręcąc głową i udał się do swojej sypialni.
Blondyn się za nim obejrzał i ścisnął mocno gąbkę. Liczył na jakąkolwiek reakcje, zaskoczenie, zadowolenie albo oburzenie, a ten tylko popatrzył i tyle, nie podobało mu się to zwłaszcza, że zawsze nagie ciało chłopaka budziło pełne zadowolenie u każdego kto miał okazje popatrzeć. Odetchnął i spojrzał na swoje nogi. Przejechał mocno po nich dłońmi, momentami jednak poczuł jedynie delikatne muśnięcie, odchylił głowę i ciężko westchnął patrząc na sufit. Wyłożył się w wannie przytrzymując się krawędzi by nie wpaść pod wodę. Przez chwilę myślał co u Gaary i czy ktokolwiek wie co mu się przytrafiło chociaż w to wątpił bo nikt nie dzwonił, nikt nie pisał co go jednak trochę bolało bo znikł nagle z własnej imprezy urodzinowej i widocznie nikt tego nie zauważył albo pomyśleli, że wyszedł z Gaarą, ale wtedy dzwoniliby z głupimi żartami i docinkami. Westchnął i się umył, a gdy to zrobił zawołał bruneta.
Gdy obaj panowie się ogarnęli, opuścili mieszkanie i wsiedli do samochodu. Naruto siedział przylepiony do szyby oglądając wszystko dokładnie, gdy tylko wyjechali z w miarę znanej mu części miasta. Wszystko wydawało się być niesamowicie drogie i ekskluzywne, ale można to było zauważyć po samym mieszkaniu jego nowego przyjaciela-niedoszłego zabójcy. Sasuke zerknął na blondyna i pokręcił lekko głową, nie rozumiał skąd chłopak bierze tyle energii, tyle optymizmu i to jeszcze bo takim wypadku. Głęboko odetchnął.
- Naruto.
- Hm..? - Powoli zamrugał i na niego spojrzał.
Brunet zatrzymał się na światłach więc mieli moment by na siebie popatrzeć.
- Ślinisz mi szybę. - Powiedział.
Blondyn jęknął i podrapał się po karku.
- Sorry! - Zaczął to szybko ścierać robiąc niemiłosiernie wielkie smugi.
Sasuke przejechał dłonią po twarzy i wziął głęboki wdech. Odjechał z piskiem tak, że pasażera wcisnęło mocno w fotel odsuwając go od szyby.
- Siedź na dupie i oglądaj widoczki w bezpiecznej odległości od czegokolwiek w moim samochodzie.
- Gez.. to tylko auto. - Przewrócił oczami krzyżując ręce. - Z samochodem seksu uprawiać nie będziesz. - Wymamrotał pod nosem.
- Co mówiłeś? - Zerknął na niego.
- Nic, nic. - Chrząknął z uśmieszkiem.
Dojechali na miejsce, ogarnęli się z wyjściem z samochodu i ustali w kolejce do kasy. Naruto się wychylał za tłum ludzi przed sobą i ekscytował się odgłosami wodnych zwierząt, które było momentami słychać. Brunet zbytnio nie rozumiał jego ekscytacji, w końcu to tylko zwierzęta, które być może wyzywają cię od debili, a ty sądzisz, że się cieszą na twój widok, ale nic się nie odzywał - niech dzieciak się trochę nacieszy. Kolejka ruszyła, Uchiha kupił bilety i weszli na teren oceanarium, Pogoda całkiem dopisywała więc było sporo ludzi, przeważnie małżeństwa z dziećmi albo jakieś młode pary, które udały się tu w formie randki albo próby uwolnienia się z tak zwanego friendzone czyli po prostu strefy przyjaźni. Duże niebieskie oczy nie wiedziały czy patrzeć na skaczące w oddali delfiny czy może na żarełko, które niesamowicie pachniało z budek, przy których stali. Sasuke ukazał swoje dobre serce i kupił mu nachosy. Chłopak się niesamowicie ucieszył i od razu obdarował bruneta mianem równego gościa zapominając prawie o tym, że przez niego o mały włos nie zginął. Ciemnooki chwycił za rączki od wózka i zaczął go pchać, ruszył po ścieżce kierującej odpowiedni ruch zwiedzania. Naruto zajadał energicznie rozglądając się dookoła siebie tak by niczego nie przeoczyć.
- Ei Sasuke myślisz, że mają tu żaby? - Zapytał z pełnymi ustami.
Mężczyzna na niego zerknął.
- Nie sądzę. - Odrzekł krótko.
- Szkoda. - Naburmuszył się i zjadł ostatniego trójkątnego chipsa akurat kiedy blada dłoń sięgała po jedzenie aby je skosztować, Podrapał się po policzku i na niego obejrzał. - A.. bo ty też chciałeś..?
- Nie ważne. - Przejechał dłonią po twarzy ciężko wzdychając i trzepnął go w głowę. - Egoistyczny obżarciuchu, niedługo będzie cię łatwiej przeskoczyć niż obejść, a ciągnąć będzie cię dźwig bo ja nie dam rady.
- Tylko bez takich! - Jęknął. - Pijam tylko wodę!
- To faktycznie. - Pokiwał głową. - Jesteś fit niczym Mel B.
Blondyn wydął wargi i wyrzucił pudełeczko do śmietnika. Zjechali na dół do wielkich akwarium, było tam trochę mniej ludzi niż na górze przy delfinach, ale i tak sporo. Nie było za dużo oświetlenia, jedynie średniej wielkości okrągłe wbudowane w sufit lampy ustawione co kilka metrów, za to mnóstwo światła dawały zbiorniki wypełnione wodą. Wszystko rzucało niebieski kolor, atmosfera była naprawdę przyjemna. Zaczęli się poruszać przy samym szkle. Naruto położył swoje opalone dłonie na szybie i przyjrzał się wszystkim pływającym rekinom wielkimi oczami i z szerokim uśmiechem, wyglądał jak dziecko, całkiem urocze dziecko czego oczywiście przyglądający mu się brunet nie powiedział na głos.
- Kupmy sobie takiego! - Zawołał wesoło. - Będziemy go trzymać w wannie albo wyburzymy ci dwa pokoje i wstawimy akwarium.
- Dobra. - Powiedział spoglądając na ogromnego rekina, który właśnie pożarł żywcem rybę. - Ale lecisz jako jego pierwsze śniadanie.
- Okej! - Uśmiechnął się szeroko po czym powoli zamrugał i spojrzał szybko na bruneta. - Czekaj, co?
Uchiha prychnął tylko rozbawiony.
Chłopaki zwiedzali cały dzień oceanarium, Uzumaki nie przestawał się ekscytować nawet przez chwile. Nosiło go i to strasznie, momentami jego zachowanie aż bawiło starszego chłopaka jak i ludzi dookoła, zachowywał się trochę jakby całe życie trzymali go w klatce w piwnicy i pierwszy raz wyszedł do ludzi czy pierwszy raz zobaczył niebo. Gdy byli na trybunach pooglądać sztuczki delfinów trochę go poniosło, zerwał się na nogi używając tak naprawdę siły w rękach co skończyło się oczywiście glebą. Sasuke spojrzał na niego przestraszony i do razu przy nim przykucnął próbując go podnieść z powrotem na wózek. Ludzie wokół na nich patrzyli ze współczuciem, również lekkim przerażeniem i szokiem. Naruto podniósł się trochę do góry podpierając się na łokciach, ścisnął mocno zęby i pięści. Starał się nie przejmować tym co mu się przytrafiło i patrzyć na to jak pewne doświadczenie w życiu, które ma go czegoś nauczyć jednak ten upadek to było co innego. Czuł na sobie wzrok wielu ludzi, słyszał jak dzieci pytały swoje mamy dlaczego ten pan leży, dlaczego jak wstał to się przewrócił i po co mu wózek. Uchiha nim potrząsał i próbował go podnieść, ale ten go odpychał krzycząc, że sam sobie da radę i faktycznie próbował. Łapał się za swój wózek i się na nim podciągał, musiał sam to zrobić żeby sobie samemu udowodnić, że ten wypadek nie skreślił mu całkowicie normalnego funkcjonowania. Przecież na świecie jest mnóstwo ludzi pozbawionych czucia w nogach czy nawet bez nóg i sobie radzą więc dlaczego on miał być wyjątkiem. Dyszał i stękał cicho dźwigając swoje ciało, a następnie upadając. Brunet patrzył na niego wściekle warcząc żeby się nie wydurniał i dał sobie pomóc, ale to tylko wlatywało jednym uchem i drugim równie szybko wylatywało. Po naprawdę długich minutach udało mu się zasiąść na wózku - trochę z pomocą Sasuke, który pod koniec go podciągnął, gdy temu się ręka ugięła. Przetarł swoje czoło cicho dysząc, miał lekko zharataną wargę. Uchiha stał patrząc na niego nie dowierzając jak bardzo uparty jest ten chłopak, ciężko westchnął kręcąc głową i rozglądnął się na ludzi dookoła.
- A wy co się gapicie? - Prychnął.
Ludzie odwrócili od razu od nich wzrok i wrócili do oglądania pokazu. Brunet spojrzał na młodszego od siebie chłopaka.
- Chcesz wrócić do domu? - Zapytał.
- Nie, zaraz będzie najlepsza część pokazu. - Uśmiechnął się szeroko.
Sasuke stał wpatrując się w niego i powoli mrugał, jak on mógł się od razu tak wesoło uśmiechać po tym co przed chwilą się wydarzyło. Nie dziwiłoby go, gdyby się uśmiechnął bo tak wypada, ale to był cholernie szczery i radosny uśmiech. Usiadł powoli i spojrzał w stronę basenów. Ten chłopak był niesamowity i głupi, ale niesamowity.

*klik* <- przypominam o byciu na bieżąco z nowymi notkami.

poniedziałek, 19 października 2015

Rozdział 1 - Początek dobrej przyjaźni.


Przez prawie miesiąc bez internetu napisałam to i zaczęłam drugi rozdział więc postaram się go jakoś niedługo skończyć. Rozdziały nie będą jakieś długie bo to ma być krótkie i lekkie, mam nadzieje, że momentami trochę śmieszne. 
Mniej gadania, zapraszam do czytania i komentowania:


- Gdzie idziesz?! - Zawołał blond włosy chłopak ubrany w garnitur. Oglądnął się w stronę wejścia do klubu, a następnie za oddalającym się  czerwonowłosym. - Gaara do jasnej cholery poczekaj! - Krzyknął zrywając się do biegu. Długo mu to nie zajęło, Naruto był w klasie sportowej więc taki kawałeczek biegu był dla niego jak spacer. Złapał chłopaka za nadgarstek próbując go zatrzymać jednak ten od razu wyszarpał rękę i przyśpieszył. Blondyn ścisnął lekko zęby patrząc za ukochanym. - Przecież nic nie zrobiłem! 
- To koniec. - Tylko tyle usłyszał zaraz przed głośnym trąbnięciem. Gwałtownie się obrócił, ale zobaczył tylko jasne światło, a potem zapadła ciemność. 
Chłopak zaczął delikatnie ściskać powieki, gdy zaczęły do niego docierać śpiewy ptaków, szelesty, pikanie maszyn i jakieś głosy w oddali, których w ogóle nie rozpoznawał. Stęknął cicho i złapał się za głowę otwierając oczy. Głowa go bolała niemiłosiernie, jego ciało wydawało się być strasznie ciężkie - conajmniej jakby ktoś go oblał cementem. Gdy jego źrenice przyzwyczaiły się do ataku promieni słonecznych padających ze sporego okna zaczął dostrzegać różne elementy, takie jak telewizor plazmowy na ścianie, bordowe zasłony, białe ściany albo w każdym bądź razie jakieś bardzo jasne, jasnoróżową kołdrę, którą był okryty i czarny płaszcz na krześle zaraz przy łóżku. Kaszlnął cicho rozglądając się, domyślał się, że jest w szpitalu jednak nie miał pojęcia jak to się to stało. Usłyszał jak drzwi się otwierają i od razu spojrzał w ich stronę. Westchnął cicho, gdy w pomieszczeniu znalazła się pielęgniarka. Nie wyglądała na tyle sympatycznie by o cokolwiek ją zapytać więc milczał. Przewrócił głowę w drugą stronę spoglądając na okno, jedyne co widział to czerwonawe niebo, zachodzące słońce i duży teren do spacerowania dla pacjentów szpitala, był tam chyba nawet minigolf. Przymknął oczy, ale zaraz je otworzył, gdy usłyszał męski, niski głos. W pierwszej chwili miał nadzieje na ujrzenie czerwonych włosów, bladej twarzy i zielonych oczu obrysowanych dookoła czarną kredką jednak to kogo ujrzał przerosło jego nadzieje. Przy łóżku stał na pewno trochę wyższy od niego brunet, blady i z czarnymi oczami przypominającymi dwa onysky. Był powalająco przystojny i dobrze ubrany. Ten płaszcz na pewno należał do niego. 
- Nie zasypiaj, w końcu można przeprowadzić wywiad. - Powiedział siadając na krześle, przyglądał mu się. 
- W końcu..? - Odezwał się po chwili zachrypniętym głosem, chrząknął. - Wywiad?
Chłopak miał już odpowiedzieć kiedy na sale weszła blond włosa, cycata kobieta w kitlu. Podeszła do kroplówki i ją skręciła, wyciągnęła małą latareczkę i poświeciła blondynowi po oczach, ten się tylko zdążył skrzywić.
- Jak się nazywasz? - Zapytała spoglądając na jego dowód. 
- Uzumaki Naruto. - Spojrzał na nią przecierając oko. 
Kobieta skinęła potwierdzająco głową. 
- Ile masz lat? - Zadała kolejne pytanie. 
- Osiemnaście. - Odetchnął i zerknął na siedzącego przy nim chłopaka, który przejechał dłonią po twarzy. Spojrzał na lekarkę. - Co się stało? Dlaczego tu jestem?
- Wczoraj sobie tak zabalowałeś, że wleciałeś prosto pod samochód. - Wyjaśniła i wskazała bruneta. - Jego samochód. Ciesz się, że nie trafił ci się gnój i nie zwiał z miejsca wypadku bo zostałbyś warzywkiem do końca życia, a teraz są jakieś tam szanse. - Zapisała coś i ruszyła do wyjścia. 
- Szanse na co..? - Uniósł się ostrożnie na łokciach, ale kobieta wyszła z sali nim cokolwiek się dowiedział. 
Ciężko westchnął i się położył, spojrzał na sufit, ale zaraz jego wzrok uciekł na przystojniaka od czarnego płaszcza. Nie wiedział w sumie kim jest, czego chce i dlaczego nadal tu siedzi, ale wiedział, że prawie go zabił co brzmiało jak początek dobrej przyjaźni. Podrapał się po czole wwiercając wzrok w ciemne oczy, które go obserwowały. Nie był pewny, ale chyba oblał się rumieńcem bo zrobiło mu się cieplej, a tamtemu drgnął kącik ust. Chrząknął cicho i rozglądnął się wzrokiem po sali byleby urwać kontakt wzrokowy z niedoszłym zabójcą. 
- Dlaczego tu siedzisz? - Odezwał się po chwili patrząc na sufit. - I kim ty w ogóle do cholery jesteś?
- Uchiha Sasuke. - Przedstawił się i oparł o oparcie krzesła głęboko oddychając. - Chce wiedzieć czy wszystko z tobą w porządku. 
- Słowa tamtej kobiety brzmiały jakby było w porządku? - Zapytał zerkając na niego. 
Sasuke na niego patrzył, ale się nie odezwał. Wyciągnął dzwoniący telefon i spojrzał na ekran. Odetchnął rozłączając się, a następnie wyłączając telefon. Wstał wsuwając dłonie do kieszeni, po czym podszedł do okna i za nie spojrzał. Martwiły go słowa kobiety, które usłyszał wczoraj po pierwszym przeglądzie blondyna, ale nie będzie się odzywał dopóki wszystko nie będzie pewne i zapięte na ostatni guzik. Dlaczego ma stresować dzieciaka i niszczyć wystarczająco niezręczną atmosferę? Poczeka. 
- Nie było tu.. - Zaczął i kaszlnął cicho, gdy ciemne oczy na niego spojrzały dość przeszywająco. Jakby nie patrzeć facet był jednak trochę przerażający. - chłopaka w moim wieku? Czerwone włosy, zielone oczy dookoła pomalowane czarną kredką, pieszczocha na ręce..
- To szpital, a nie psychiatryk. - Prychnął cicho z powrotem siadając. 
Blondyn zmarszczył lekko nos, ale nie miał nawet siły na jakąkolwiek dyskusje. Tak minął pierwszy wieczór. 
Następny dzień zaczął się nieco lepiej. Naruto leżał grzecznie i zajadł się wszystkim co załatwił mu karmiący w tej chwili go Uchiha. Jajecznica, bekon, grzanki, trochę jakiejś sałatki no i sok pomarańczowy. Blondyn po chwili wszystko skończył jeść, uniósł głowę i zaczął popijać pomarańczowy napój. Chłopakowi coraz bardziej zaczynało się to podobać, prywatny lokaj Sasuke Uchiha, każdy mógłby mu pozazdrościć jednak nie okazywał aż tak szczęścia. Martwiła go kwestia tego, że nie czuł w ogóle nóg, a palce u stóp ledwie zginał, musiał się na tym naprawdę porządnie skupić żeby mu się udało. Odetchnął przecierając usta i spojrzał na sufit. Nic się nie odzywał no bo przecież lekarka jak będzie pewna to przyjdzie i powie, ale on sam się już domyślił szczególnie po jej wczorajszych słowach. Brunetowi nic nie mówił bo i tak ten już skakał na każde jego zawołanie, z grymasem i powarkiwaniem, ale jednak. Ponadto siedział tu i siedział, Uzumaki nawet nie był pewny czy coś spał bo, gdy przebudzał się w nocy ten czuwał czytając gazete albo sprawdzając coś na tablecie, jednak nie wiedział co. Może porno. 
Na salę weszła cytata blondyna z jakąś płaską różowowłosą, obydwoje w tym samym momencie na nie spojrzeli. Młodsza dziewczyna zalała się rumieńcem, na co Naruto westchnął w głębi z przykrością myśląc "sorry dzidzi, tatuś woli penisy", jednak zaraz się zorientował, że jej wzrok nie ucieka na niego, a na 'wampira'. Nie dziwiło go to w sumie, ale przecież on sam też nie był najgorszy. 
- Wyspałeś się? - Zapytała kobieta przeglądając kartę pacjenta, nim chłopak zdążył odpowiedzieć ta zaczęła recytować diagnozę. - Podczas zderzenia doszło do przestawienia paru dysków w kręgosłupie co wyjaśnia, jak pewnie już to odczułeś, brak czucia w nogach. Miejmy nadzieje, że jesteś leniem bo lądujesz na wózku. 
- Pani Tsunade.. - Westchnęła dziewczyna i podsunęła się do łóżka. - Nie jest to złamanie rdzenia czy połamanie dysków, a ich przestawienie. Termin operacji masz za miesiąc, do tego czasu musisz poruszać się na wózku. Masz kogoś kto mógłby się Tobą zająć do tego czasu?
Jednak blondyn nie odpowiedział, leżał patrząc na kobiety zdezorientowanym wzrokiem próbując sobie poukładać to co właśnie usłyszał. Był biegaczem, a oni chcą go właśnie sadzać na wózek? W dodatku na miesiąc, a jak wpadnie w ręce lekarza z parkinsonem to może i na zawsze. Zielonooka chciała jeszcze raz zadać pytanie jednak spojrzała na bruneta, który wstał i odetchnęła lekko kiwając głową. Razem z lekarką opuściła pomieszczenie. Sasuke za nimi spojrzał, a następnie na leżącego chłopaka patrzącego się cały czas w jedno miejsce. Wyciągnął z szafeczki ubrania, które zorganizował dla blondyna i rzucił mu nimi w twarz, gdy ten się ocknął spojrzał na niego zdezorientowany. 
- Co mam z tym zrobić? - Zapytał spoglądając na mężczyznę. 
- No nie wiem, ja na Twoim miejscu bym je ubrał. - Podszedł do łóżka odkrywając chłopaka, zsunął mu szpitalne spodnie i spojrzał na jego nogi. Były opalone, miały kilka zadrapań i niewielkich blizn. Zdecydowanie zgrabne, ale też wysportowane. - Dawaj. - Chwycił za szare dresy i zaczął mu je ubierać ostrożnie. 
Naruto leżał patrząc na to wszystko co się dzieje poniżej jego pasa i zastanawiał się czy może gdzieś to zgłosić. Facet go potrącił, a teraz go rozbiera po czym zaczyna ubierać zaraz po obczajeniu jego nóg. 
- Mogę wiedzieć co robisz..? - Zapytał łapiąc się poręczy łóżka, podciągając, a następnie siadając. 
- Z górą sobie poradzisz. - Stwierdził wrzucając do siatki lekko zakrwawiony garnitur chłopaka i jego dokumenty. - Zabieram cię do siebie i nie jęcz bo tak już postanowiłem. 
Wpatrywał się w niego chwile, a gdy ten wyszedł przebrał szpitalne odzienie na czarną koszulkę i rozpinaną czarno-pomarańczową bluzę. Normalnie by się wykłócał, że nie wypada i, że nie musi tego robić, ale Naruto mieszkał w kawalerce, która była na ostatnim piętrze w bloku bez windy. Mieszkał sam i nikt mu nie przychodził na myśl kto mógłby mu pomóc. Oczywiście przyjaciele przyjaciółmi, ale szkoła, praca, obowiązki i nikt nie znajdzie dwudziestuczterech godzin każdego dnia przez miesiąc na usługiwanie mu czy pomagania w jakimś stopniu. Niby nie znał faceta i nie powinien, ale widział, że ewidentnie mu źle z tym wypadkiem i chce to jakoś odpracować na czyste sumienie. Głęboko odetchnął i spojrzał na niego jak wjeżdża z wóżkiem. Nim niebieskooki się na niego przesiadł chwile się przyglądał jakby walczył sam ze sobą albo mentalnie z nowym przyjacielem. Uchiha położył mu na nogach siatkę z rzeczami należącymi do chłopaka, a sam ubrał na siebie swój płaszcz. Chwycił za rączki i wyszedł z sali pchając wózek. 
Ze szpitala do mieszkania Sasuke było dobre czterdzieści minut samochodem i to nie byle jakim samochodem. Gdy weszli do środka oczy blondyna prawie wyleciały. Pomijając fakt, że wszystko było poukładane, czyste tak, że można byłoby jeść z podłogi, gdyby nagle talerze poznikały, to pomieszczenie na pewno miało sporo metrów kwadratowych. Na pierwszy rzut oka Naruto byłby w stanie urządzić swoją osiemnastkę w salonie zamiast wynajmować klub. Jechał rozglądając się z rozchylonymi ustami, z tego co przyuważył salon był połączony z kuchnią, były dwie albo trzy sypialnie, łazienka i jakieś dwa pomieszczenia, ale nie widział z czym bo drzwi były zamknięte. Sasuke wjechał z nim do jednego pokoju, wszystko wszędzie było w stonowanych kolorach, ale i tak ku zdziwieniu - kolorach. Sypialnia była spora, meble w ciemnych kolorach i duże okno, przez które wpadało mnóstwo światła. Całe mieszkanie musiało kosztować kupę kasy bo pomijając wielkość było w świetnym ułożeniu pod względem tego, że w  każdym pomieszczeniu było bardzo jasno. 
- To będzie twój pokój. Dasz mi klucze do swojego mieszkania i adres to pojadę po twoje rzeczy. - Oznajmił spoglądając na rozglądającego się pod wrażeniem chłopaka. 
- Obrabowałeś bank? - Zapytał i spojrzał na niego. - A może ty faktycznie jesteś zabójcą tyle, że płatnym i ktoś ci zlecił zabicie mnie, a że robnięcie samochodem nie wyszło to polecisz na łatwiznę wrzucając mi trutkę na szczury do kanapki. Dużo za mnie chcą? - Oparł policzek o pięść i poruszał brwiami. 
Sasuke na niego patrzył z drgającą brwią. 
- Jak cię słucham to chyba faktycznie pomyślę nad tą trutką. - Przyznał i wyciągnął w jego stronę dłoń, a gdy Naruto przybił mu piątkę przejechał dłonią po twarzy ciężko wzdychając. - Klucze matole. 
- Trzeba było tak od razu, a nie.. - Wydął wargi, wyciągnął klucze z kieszeni i mu podał wraz z adresem.
Wieczorem obydwoje siedzieli w salonie przy elektrycznym kominku, w tle leciał telewizor, a oni grali w karty podjadając paluszki i popijając napoje. Rozmawiali ze sobą o sobie dowiadując się paru bardziej lub mniej ciekawych informacji. Naruto dowiedział się, że Sasuke ma dwadzieściasiedem lat i ma własną firmę. Na taką wielką chałupę mieszka sam, ale kiedyś mieszkał z bratem i jego kumplem. Rodzice nie żyją, brat się wyprowadził, gdy poznał jakąś tam Lune i od tamtej pory Uchiha żyje samotnie. Podobno też nigdy nie był w związku, ale Uzumakiemu nie chciało się w to jakoś wierzyć więc wykłócali się o to przez dobre kilkanaście minut, koniec końców stanęło na tym, że brunet na pewno woli ruchanko niż pakowanie się w związki. Natomiast Sasuke dowiedział się o tym, że niebieskooki chodzi do szkoły sportowej i jest biegaczem co go dobiło jeszcze bardziej pod względem wypadku bo poczuł się jakby wziął młotek i przywalił skrzypkowi w palce, a jak jeszcze usłyszał, że walczy o stypendium to w ogóle jakby ktoś mu podmienił młotek na siekierę. Dowiedział się jeszcze, że nie ma kontaktu z rodzicami, ale dlaczego tego już nie wiedział i nie dopytywał. Do późnej godziny siedzieli rozmawiając o wszystkim i o niczym, gdy Sasuke przyniósł laptopa, Naruto zaczął mu pokazywać różne zdjęcia na stronie szkoły z zawodów, w których brał udział. Pełny życia opowiadał mu o tym jak świetnie mu szło, o tym jakim ktoś tam się okazał gnojkiem i o tym, że w tych i tych zawodach zająłby pierwsze miejsce, gdy nie ten i tamten. Ewidentnie to był jego temat i żywioł, na pewno mógłby opowiadać o tym wszystkim godzinami jednak chłopak przed wyjściem ze szpitala dostał jeszcze jedną dawkę leków więc w połowie zdania odleciał. Żaden z nich się raczej tego nie spodziewał bo blondyn siedział pochylony nad laptopem wskazując zdjęcie, tylko mu głowa w pewnym momencie opadła na ramie siedzącego obok mężczyzny, który twardo potakiwał. Brunet na niego spojrzał, odetchnął cicho zamykając laptopa. Wstał ostrożnie biorąc chłopaka na ręce i poszedł do pokoju. Położył go na łóżku i okrył kołdrą. Chwile się przyglądał, jeszcze nigdy nie widział żeby ktoś zasnął tak i to jeszcze z uśmiechem. Patrzył na ten uśmiech, a w głowie słyszał wykrzykiwanie jak to dowalił w ostatnich setnych sekundach wyprzedzając przeciwnika przerywając wstęgę. Pokręcił lekko głową i wyszedł po cichu zamykając za sobą drzwi. 

Obserwatorzy