poniedziałek, 23 grudnia 2013

*One-shot* - Choinka.

Takie małe króciutkie coś na święta. ^-^
Życzę wam dużo zdrowia, szczęścia, wymarzonych prezentów pod choinką i wypoczynku, który należy się nam wszystkim po tych ciężkich dniach szkoły i pracy. Mam nadzieje, że spędzicie święta w ciepłym domu z rodziną lub przyjaciółki albo w samotności jeśli ktoś z was tak lubi. Życzę wszystkim dziewczyną by całe świąteczne jedzenie poszło w cycki chociaż dobrze wiemy, że tak się nie stanie ;_;. 
Nie wiem czy dodam coś jeszcze w tym roku (postaram się dodać) więc na wszelki wypadek życzę wam szczęśliwego nowego roku, lepszego niż ten jeszcze obecny. No i przede wszystkim bardzo wam dziękuje za te wejścia, za te wszystkie komentarze i za to, że jesteście. Gdyby nie wy mój blog nie miałby w ogóle sensu. 
Dziękuje! 


- Matko.. - Brunet ciężko westchnął opadający na kanapę. Przejechał dłońmi po twarzy, a następnie się przeciągnął. Spojrzał na blondyna o pięknych niebieskich oczach, który stał przy nagiej choince i krzyżował ręce patrząc na rozwalone dookoła ozdoby świąteczne. Wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać i tak naprawdę nie dużo mu było potrzeba by to zrobić. Sasuke pokręcił lekko głową, miał serdecznie dość tych cholernych humorków swojego partnera, ale jeszcze bardziej miał dość tegorocznych świąt, które nawet się nie zaczęły. On zawsze nienawidził wszelkich istniejących świąt, uważał to tylko za robienie czegoś z niczego. Gdy wszyscy jarali się świętami, biegli po sklepach by nic nie zabrakło na stole czy też stroili domy on wolał sobie odpoczywać w swoim domu na łóżku przed telewizorem. Otóż to.. gdzie inni widzieli święta on widział wolne od pracy. Pracował naprawdę ciężko i całymi dniami, w dodatku męczył się w niewygodnym garniturze i duszącym krawacie. Bardzo rzadko miewał wolne, a gdy je już miał to i tak kończyło się tym, że siedział w biurze bo te ciemnoty, z którymi pracował albo sobie nie mogły z czymś poradzić albo przekładano jakieś spotkanie, na którym on musiał obowiązkowo być. Ciężka robota, ale pieniędzy dużo. Tylko to go trzymało w tej robocie, z tymi matołami i niedorozwojami. Usiadł i pomasował skronie. Zaczął głęboko oddychać próbując się opanować. To będą ich pierwsze wspólne święta, a on dalej się zastanawia jak to możliwe, że na to przystał. - Naruto... - Wypowiedział imię wydmuchują z ust powietrze, które nabrał. - Czy możesz usiąść w spokoju na dupsku i nie dramatyzować? Ten jeden jedyny raz. 
Blondyn zerknął na niego i wydął wargi, strasznie się cieszył z tych świąt. W końcu mieli spędzić kilka dni razem, mogli skorzystać z tego, że Sasuke siedzi w domu, a nie w biurze. Chciał by te święta były magiczne, poza tym to miały być ich pierwsze wspólne święta. Wyobrażał sobie już od miesiąca jak razem ubierają choinkę, pieczą świąteczne ciasteczka i robią porządki co nie było jakieś straszne, gdyż pan pracuś miał manie porządku w swoim mieszkaniu w przeciwieństwie do niebieskookiego. Cóż jeszcze.. w swojej głowie miał wizje jak bolą ich brzuchy ze śmiechu oraz jak są ubabrani w cieście i kochają się na środku kuchni czekając na pstryknięcie w piekarniku na znak, że ciasto się upiekło. A jak się skończyły te jego romantyczne wizje? Sam piekł ciasta i robił wszelkie jedzenie na wigilię i pozostałe świąteczne dni, sam sprzątał swoje rozpieprzone po całym mieszkaniu rzeczy i robił pranie. Jedyne co prawie się udało im zrobić wspólnie za namową blondyna to ubranie choinki. Postęp postępem bo wyciągnęli wspólnie choinkę ze śmietnika niedaleko ich wieżowca, wspólnie ją przytaskali do mieszkania, a potem wspólnie wyrzucili ją przez balkon, gdyż smród był nie do wytrzymywania i wspólnie pojechali na plac po ładną, nową choinkę. Gdy już wnieśli ją do mieszkania i postawili w kącie pomieszczenia, Uzumaki wyciągnął bombki, łańcuchy, gwiazdkę na czubek i inne pierdoły na drzewko. Pierwsza kłótnia zaczęła się już od podniesienia nie tej bombki, którą chciał Naruto na choince i w tym momencie jego partner już stał z choinką na balkonie i czekał aż policja przejedzie by móc ją wyrzucić na dół, jednak blondyn trzymający go za kostkę i jęczący błagalne modły doprowadził do tego, że drzewko wróciło do środka. 
- Ale ta choinka stoi naga! - Jęknął niezadowolony. - Wyobraź sobie, że ty stoisz w kącie pokoju nago i robisz za choinkę! 
- Przynajmniej miałbym wytłumaczenie dlaczego skoczyłem przez balkon. - Powiedział do siebie i chrząknął. - W takim razie ty ją ubieraj, a ja będę nadzorował czy wszystko idzie jak powinno. 
Blondyn zmrużył podejrzanie oczy, ale szeroko się uśmiechnął i skinął głową na znak zgody. 
Podczas, gdy Sasuke leżał sobie na kanapie i korzystał z chwili spokoju jego ukochany stroił choinkę tak jak sobie chciał. Potakiwał kiedy musiał i wszystko szło idealnie. Koniec końców o godzinie dziewiętnastej blondyn skoczył z zaskoczenia na bruneta i zaczął mu jęczeć do ucha, że już. Prawie, że śpiący Uchiha uśmiechnął się zadziornie i pchnął biodrami do góry na co Naruto zmarszczył brwi i wstał. Potrząsł nim.
- Choinkę już ubrałem, a nie, że już dochodzę zboku jeden! - Fuknął. 
Uchiha spojrzał na niego spod uchylonej powieki, przejechał dłonią po twarzy i usiadł. Ziewnął, a następnie spojrzał na choinkę. Wstał i podszedł do niej z uniesioną brwią. Przyjrzał się i spojrzał na rozweselonego chłopaka. 
- Dlaczego z tyłu nie jest ubrana? - Zapytał.
- Co ty choinki nigdy nie ubierałeś?! - Zapytał rozbawiony. - Każdy wie, że niewidoczna połowa choinki jest nieprzystrajana. 

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział Drugi - Popchnięty przez los.

Tak się złożyło, że dzisiaj mikołaj i drugi rozdział. Cóż pisząc go sądziłam, że wyszedł mi o wiele dłuższy jednak chyba wcale taki nie jest. Szczerze nie wiem czy wolicie dłuższe notki, a mniej rozdziałów czy na odwrót, ale przez to, że wychodzą mi krótkawe zapewne na piątym rozdziale się to nie zakończy.
Co jeszcze? Dzisiaj mikołaj i jeśli wszystko wypali tak jakbym chciała to na blogu pojawi się niespodzianka ode mnie dla was i mam nadzieje, że wam się spodoba i, że napiszecie mi co o niej myślicie albo w komentarzu albo po prostu na asku.
Udanych mikołajek i zapraszam do czytania:

Naruto jak to on, nie mógł wytrzymać dwóch minut czekania, więc podszedł do uchylonych drzwi wejściowych. Stuknął w nie dwa razy i wszedł do środka rozglądając się. Dom był bardzo, ale to bardzo zadbany. Na pierwszy rzut oka był straszny porządek, ale by się upewnić wszedł do środka po cichu zamykając drzwi. Wchodząc głębiej znalazł się w małym korytarzyku, w którym było miejsce na buty oraz jakieś płaszcze, kurtki, bluzy czy co tam jeszcze można było sobie powiesić na haczyku przymocowanym do ściany. Po prawej było przejście do salonu, który miał ściany żółtego odcienia. Znajdowała się tam skórzana kanapa oraz dwa także skórzane fotele. Na środku stała ładnie rzeźbiona ława. W kącie pomieszczenia stała jakby komoda, na której stał plazmowy telewizor, a jego rozmiar wcale nie należał do najmniejszych. Idąc z korytarza na lewo wchodziło się do kuchni, która na ziemi była wyłożona beżowymi płytkami, a ściany posiadały kolor brzoskwiniowy. Ogólnie przy ścianie był zestaw mebli kuchennych, a po lewej pod oknem był drewniany stół, przy którym stały dwa krzesła. Stojąc na korytarzu i idąc prosto były schody ustawione bardziej na lewo, a bardziej na prawo były drzwi, za którymi kryła się łazienka. Bardzo duża łazienka, wyłożona ciemnymi płytkami oraz bordowymi ścianami. W środku mieściła się spora wanna, a obok kabina prysznicowa także niemała. Nie brakowało także umywalki, nad którą wisiało lustro oraz zwykłego białego klozetu w kącie pomieszczenia. Sufit był zrobiony bardzo ciekawie, gdyż był on lustrem, a nie zwykłą pomalowaną ścianą. Wchodząc na górę można było zauważyć cztery różne drzwi. Jedne prowadzące do sporej sypialni kolorystycznie podobnej do łazienki na dole, drugie prowadzące do sypialni gościnnej zrobionej bardziej na jasno, trzecie prowadzące do gabinetu nauczyciela, w którym na spokojnie sprawdzał sobie wszelkie sprawdziany, kartkówki czy też wypracowania, a czwarte prowadziły do... trudno było stwierdzić do czego, gdyż były zamknięte na klucz. Uzumaki zmarszczył brwi i rozglądnął się jeszcze raz. Wszedł do gabinetu i spojrzał na chylącego się tyłem do niego nauczyciela, który szukał czegoś w szufladach sporej ciemnej komody. Oblizał usta, ale zaraz cicho kaszlnął tak, że brunet się wyprostował i spojrzał na niego zza ramienia. 
- Miałeś poczekać na dole, Naruto. - Odrzekł.
- Wiem, ale ile można? - Jęknął. - Sądziłem, że pana wcięło. Poza tym chciałbym poznać dziewczynę mojego ulubionego nauczyciela. - Uśmiechnął się.
Pokręcił lekko głową i sięgnął po jakąś teczkę z imieniem blondyna. 
- Cóż.. może kiedy indziej. - Rozczochrał mu włosy i podał mu teczkę. - Tutaj masz to co powinno być ci potrzebne na konkurs. Z grubsza tematy do wyboru, zasady i takie tam.
Chłopak rozchylił lekko usta i powoli zamrugał poprawiając swoje włosy, kaszlnął i zabrał teczkę. Jednak przez ten cały czas patrzył oczarowany w cudowne, ciemne oczy swojego nauczyciela. Zrobił krok w jego stronę, jednak mężczyzna cofnął się do tyłu. Na policzki jasnookiego wpełzły wielkie czerwone wypieki, w tej chwili nie wiedział za bardzo co ze sobą zrobić. Pomachał lekko teczką i zaczął się cofać mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Wyszedł z pomieszczania jednak dalej cofał się do tyłu, było mu strasznie głupio no i czuł się źle z myślą, że właśnie mógł odstraszyć od siebie swojego ulubionego no i jedynego nauczyciela przez, którego był lubiany. Po chwili krzyknął przestraszony oraz zaskoczony, jego sparaliżowane ciało zaczęło się staczać po schodach. Jego kości wydawały różne nie za przyjemne dźwięki.
Sasuke zbiegł szybko na dół i upadł na kolana przy swoim leżącym, ale przytomnym uczniu. Zaczął macać po jego nogach, rękach i żebrach by mniej więcej zorientować się czy coś nie ma złamanego tym bardziej, że Uzumaki zamiast powiedzieć coś sensownego, bełkotał cicho pod nosem. Brunet przysunął ucho do jego ust i postarał się zrozumieć co ten mu chce powiedzieć. Zmarszczył lekko brwi i na niego spojrzał, szybko zamrugał i spojrzał na jego lewą kostkę. Złapał za nią lekko, a blondyn jęknął z bólu.
Nie potrzeba było mu dużo czasu, aby przenieść niebieskookiego do samochodu, wsiąść i odjechać. Podczas drogi co chwila zerkał na ucznia, który leżał sobie na tylnym siedzeniu i już czytał te wszystkie informacje z teczki, które dostał niecałe piętnaście minut temu. Brunet pokręcił lekko głową nie dowierzając, że on właśnie to robi w takiej chwili.
Zatrzymał się pod szpitalem, wysiadł z auta i wziął blondyna na ręce tak na wszelki wypadek jakby okazało się, że to coś większego, gorszego niż zwykłe skręcenie kostki. Nie przy uważając tego jak chłopak się speszył wniósł go do szpitala i posadził na kanapie. Odetchnął i spojrzał na niego.
- Masz ze sobą legitymacje? - Zapytał wyciągając swoje dokumenty.
Blondyn szybko zamrugał i wyciągnął z tylnej kieszeni swoją szkolą legitymacje. Podał mu.
- Świetnie. - Zabrał i zerknął. - Poczekaj tutaj. - Powiedział i poszedł do rejestracji.
Jak to w tutejszych szpitalach sama rejestracja trwała dwadzieścia minut, a czekania na swoją kolejną dwa razy tyle. Po godzinie osiemnastej Naruto wykuśtykał z gabinetu przytrzymując się swojego nauczyciela. Jego noga była zagipsowana, stopa prócz palców i do połowy łydki. Wykorzystując całą tą sytuacje bardzo tulił się do boku wyższego od siebie mężczyzny. Normalna osoba by była załamana gipsem, kuśtykaniem i wszystkimi zaległościami, które się zbiorą, jednak on widział same plusy. Po pierwsze niesamowita bliskość jego ciała i ciała ukochanego, po drugie Sasuke zapewne będzie się interesował jego stanem więc będzie dzwonił, może odwiedzał no i przede wszystkim.. będzie się martwił! Po trzecie, gdy już zdejmą mu gips będzie musiał wszystko po nadrabiać, a szczególnie to co minęło go z jego ulubionego przedmiotu, którego uczy go ten właśnie gość, z czym równa się dużo, bardzo dużo czasu z tym seksownym bladym brunetem. Tak, chłopak wiedział w tym tylko plusy i żadnego minusa.
Wskoczył na przednie siedzenie w aucie, a następnie spojrzał na swojego nauczyciela, który zasiadł za kierownicą. Chrząknął cicho, nienawidził ciszy, a szczególnie tej niezręcznej no i bardzo go ciekawiło co tak zaprząta się w głowie mężczyzny. Zamlaskał cicho i zapiął pasy, jednak jakoś nie mógł sobie trafić w zapięcie - nie żeby to było specjalnie - jęknął niezadowolony i od razu gwałtownie się zarumienił, gdy blade dłonie ułożyły się na jego dłoniach, a następnie z ich pomocą zapiął pas. Uniósł głowę i spojrzał w ciemne oczy swoimi ciut szerzej otwartymi, błyszczącymi ślepiami. Jednak już po chwili usiadł normalnie i spojrzał smutno za okno, zawiodła go nic niewyrażająca mina nauczyciela. Miał nadzieje na jakieś wyznania, pocałunek, a tu nic. Głęboko odetchnął i zaraz spojrzał nieśmiało na niego, gdy ten tylko chrząknął, a następnie rzekł:
- Odwiozę Cię do domu i porozmawiam z twoimi rodzicami, wyjaśnię im tą całą sytuacje. - Odetchnął, jeden dzień, a tyle kłopotów. - Gdzie mieszkasz?
Blondyn odwrócił lekko wzrok, spojrzał przed siebie i cicho westchnął.
- Shimbashiego dwa. - Wymamrotał cicho.
Smukłe dłonie chwyciły za GPS i wystukały nazwę ulicy, chwilę poczekał, a następnie uniósł lekko brwi. Kaszlnął i spojrzał na swojego ucznia. Lekko go zamurowało, nie przypuszczał. Odetchnął i dla upewniania czy dobrze usłyszał, zapytał:
- Możesz powtórzyć? - Zapytał spokojnie.
Chłopak odchylił lekko głowę i zamknął oczy.
- Dobrze pan usłyszał. - Zapewnił. - I tak, mieszkam w domu dziecka.
Brunet pokiwał lekko głową, a następnie odłożył sprzęt na swoje miejsce. Fakt faktem interesował się tym uczniem, w końcu był najlepszy z uczniów jakich dotychczas uczył, poza tym był pilny, pracowity i bardzo sympatyczny. Znał jego numer, mniej więcej wiedział jakie ma oceny. Zdarzyło się też czasami, że zabierał go ze sprawdzianów, gdy wiedział, że blondyn się nie nauczył bo dzień wcześniej miał konkurs albo nawet była niejedna sytuacja jak neutralizował jego uwagi. Dopisywał, że to pomyła bądź po prostu pisał dopisek usprawiedliwienia dlaczego uczeń zrobił to i owo, a raczej czego nie zrobił. Mimo wszystko nigdy nie przypuszczał i nie miał potrzeby by dowiadywać się gdzie i z kim mieszka. To oczywiste było, że brał od razu, że taki inteligenty chłopak musi mieć w porządku rodziców, którzy na pewno są z syna dumni. Czasami też myślał, że tak się stara właśnie dla nich jednak jak się tu okazuje on.. rodziców nie ma i mieszka z innymi dziećmi, które tak naprawdę są mu obce. A osoby, które o niego teoretycznie dbają pewnie też się nim jakoś specjalnie nie przejmują by odrobił zadanie z matematyki i pouczył się na sprawdzian z fizyki. Głęboko odetchnął, sam teraz nie wiedział co ma zrobić. W końcu miał nogę w gipsie, a tam pewnie pełno dzieciaków tych młodszych i tych starszych, przy schodzeniu mogą go popchnąć jednak z drugiej strony nie jest też małym dzieckiem. Postukał palcami w kierownicę i zerknął na jego nogę. Odpalił silnik przekręcając kluczyk w stacyjce i odjechał. Nie pędził tak jak z domu do szpitala, w głowie wszystko starał się na spokoju ułożyć i wymyślić sensowne rozwiązanie. Zapewne w sierocińcu nie będą mu usługiwać biorąc pod uwagę inne dzieci, które są młodsze od niego i potrzebują więcej uwagi, a z drugiej strony on też pracuje więc jakby go wziął do siebie to też nie miałby za bardzo jak mu przynosić jedzenie czy też picie. No i lekcje, w sierocińcu nie miałby mu kto przynosić notatek z jego wszystkich lekcji, a on mógłby to robić bez żadnych problemów dodając do tego to, że przynajmniej w razie czego by mu wszystko wytłumaczył. Zdecydował i na skrzyżowaniu skręcił w lewo, drogę prowadzącą do jego domu.
Naruto na niego zdziwiony spojrzał i wskazał kciukiem drogę za nimi.
- To jest tam. - Odrzekł.
- Wiem. - Skinął głową. - Dopóki nie zdejmą ci gipsu pomieszkasz u mnie.
Chłopakowi błysnęły oczy, szeroko się uśmiechnął i tak znalazł się kolejny plus skręconej kostki. 

Obserwatorzy