piątek, 31 stycznia 2014

*One-shot* - Spotkanie, którego nigdy nie zapomnę.

Tak, udało mi się! Dodałam notkę jeszcze w tym miesiącu, uch.. była by ona tydzień temu jednak miałam całkowitą blokadę na ostatnie opisy tym bardziej, że pisałam to w pierwszej osobie i dość opornie mi to szło, gdyż mimo wszystko wolę pisać w trzeciej i pewne SCENY lepiej mi się opisuje właśnie w trzeciej osobie. Cóż od poniedziałku zaczynam ferie, przez pierwszy tydzień na pewno nie będę miała jak coś napisać, a w drugim tygodniu miałam się wziąć za poprawianie błędów we wszystkich dodanych już notkach jednak coś czuje, że mi się to nie uda więc może coś napiszę albo dokończę coś z zaczętych rozdziałów/shotów.
Przy okazji bardzo chciałam podziękować Sandexx Uchiha, gdyż gdyby nie Ty nie wzięłabym się w ogóle za pisanie tego one-shota, Przypadkowo chodząc po youtube zauważyłam, że pewien filmik z SasuNaru został przez Ciebie polubiony i oglądnęłam go przez co dostałam weny właśnie na to poniższe coś co jest naprawdę mimo wszystko dramatycznym parodio-dramatem i miałam wahanie czy to w ogóle dodać na bloga.
Zapraszam:

Stałem przemarznięty i podekscytowany na dworcu autobusowym czekając na mojego kumpla. Ostatnio widziałem się z nim za czasów dzieciństwa, gdy mieszkał jeszcze tutaj w Konosze. Mieliśmy chyba po sześć lat, gdy jego rodzice oznajmili nam, że teraz będziemy się rzadziej widywać, gdyż wyprowadzają się i nie, że na drugi koniec miasta czy jakieś dwie godzinki samolotem. Niestety jak się okazało wyprowadzili się do Wielkiej Brytanii i do dzisiaj tam mieszkają. Sasuke był raz na wakacje chyba trzy lata temu i tylko na kilka dni, a tak to minęło cholerne jedenaście lat od kiedy się widzieliśmy nie licząc oczywiście prawie codziennego rozmawiania przez skype z kamerką. Najbardziej śmieszyło mnie to jak opowiadał mi, że nie może przejść normalnie ulicą bo od razu rzucają się na niego jak jakieś wygłodniałe hieny na żareło. Mnie się tam jakoś w to wierzyć nie chciało, fakt faktem był przystojny i wysportowany, ale no błagam.. był wrednym dupkiem z czarnym poczuciem humoru, jaka by go chciała? 
W końcu ujrzałem autobus z tabliczką nazwy naszego lotniska oraz nazwę tego przystanku. Uśmiechnąłem się szeroko widząc jak mój kumpel Sasuke wychodzi z autobusu, a następnie wyjmuję swoją sporą sportową torbę. Gdy tylko do mnie podszedł przywitaliśmy się, ale nie jakimś tam uściskiem dłońmi czy żółwikiem, wykorzystaliśmy do tego nasz stary znak przywitania się tak aby upewnić się, że my to my, a nie jakieś nasze klony. Kto wie czy na świecie nie ma maszyny do klonowania? 
Zaśmialiśmy się głośno przyciągając wzrok ludzi, nie mieliśmy zamiaru ukrywać tego jak się cieszymy widząc siebie na żywo, a nie przez pieprzoną kamerkę internetową. Dużo osób, które znało nas z dzieciństwa twierdziło, że miesiąc, góra pół roku i zapomnimy o sobie, o naszej przyjaźni, ale wcale tak nie było. Naprawdę tego pilnowaliśmy i zgodzę się z tym, że przyjaźń na odległość i to niemałą jest uciążliwa, trudna i bolesna, ale da się. Naprawdę, jeśli się chce to się da, ale jednej i drugiej osobie musi tak samo cholernie zależeć, zresztą tak samo jest ze związkami na odległość, ale wydaje mi się, że jeśli chodzi akurat o miłość to bardziej bolesne.
Wpakowaliśmy się z Sasuke do taksówki, która podjechała z lekkim opóźnieniem, ale nawet się tym nie przejęliśmy. Gnojek oczywiście na samym początku musiał zaczął mi opowiadać o tym jakie to on ma tam branie, że każdy go wszędzie rozpoznaje i, że robi większą furorę na mieście niż One Direction. Ta.. ciekawe tylko dlaczego w takim razie nie ma dziewczyny. Prychnąłem głośno i przez całą drogę do mojego domu były sprzeczki, oczywiście takie na żarty, zawsze uwielbialiśmy sobie dogryzać.  Gdy taksówka się zatrzymała, zapłaciłem i wysiedliśmy. Spojrzałem na swój dom trochę zdziwiony bo nigdzie nie widziałem samochodu rodziców, a normalnie o tej godzinie zawsze byli w domu - szczególnie, że wiedzieli o przyjeździe tego ćwoka. Wzruszyłem lekko ramionami i z uśmiechem otworzyłem bramę. Nasłuchałem się, że nic się nie zmieniło, że zero remonciku bo jakby inaczej. Weszliśmy do środka, zapaliłem światło i się rozglądnąłem.
- Mamo? - Zawołałem i wszedłem do kuchni, na stole leżało mnóstwo siatek i jakaś karteczka. Podszedłem i ją wziąłem by przeczytać informacje zapewne od rodziców, ale papier został wyrywany mi z ręki. Jęknąłem niezadowolony.
- Przyszły wyniki na ojcostwo i twoi rodzice się wynieśli, gdy je przeczytali? - Zaśmiał się, ale gdy spojrzał na mnie i moją mocno drgającą brew zamilkł i teatralnie pokiwał smutnie głową. - No tak.. jeszcze trzeba mieć czym zrobić bachora prawiczku!
- Sam jesteś prawiczkiem! - Fuknąłem i skrzyżowałem ręce.
- Chciałbyś. - Prychnął kpiąco do mnie, spojrzał na karteczkę i się wyszczerzył. Oho, to źle wróżyło. - Twoi rodzice piszą, że musieli wyjechać na weekend służbowo, że mamy być grzeczni, że zostawili ci pieniądze na biurku i, że kupili jedzenie. - Wskazał reklamówki.
Muszę przyznać, że jego wyszczerz pierwszy raz oznaczał coś co mnie serio ucieszyło i na czym zyskiwałem, wolna chata na weekend w dodatku teraz jak jest Sasuke oznaczała imprezy, wracanie nad ranem wypitym i naćpanym. Tak, zapowiadał się najlepszy weekend.
Szybko rozpakowaliśmy zakupy zrobione przez moich rodziców, przy okazji zrobiliśmy sobie przekąski i zawinęliśmy mojemu ojcu po puszce piwa. Poszliśmy na górę do mojego pokoju, którym szczerze lubiłem się chwalić. Był spory, kolory ścian były w odcieniach niebieskiego, a podłoga była pokryta czarnym, miłym w dotyku dywanem, na którym nieraz spałem. Miałem naprawdę duże łóżko, na którym spokojnie zmieściłoby się z sześć osób i jeszcze było by miejsce. Mój pokój miał przejście na balkon, z którego był widok naprawdę przepiękny szczególnie przy wschodzie i zachodzie słońca. Biurko też wcale nie było najgorsze, gdyż było wyrzeźbione na specjalnie zamówienie więc na pewno ja jedyny takie miałem, krzesło jak krzesło byle by dupą się dało siedzieć i nie bolało od zadługiego zamulania przy laptopie bądź zadaniu domowym, którego tak naprawdę nigdy nie robiłem, ale ćśś. Na biurku stał mój nowy laptop ze znanej firmy Apple, z dumą ogłaszam, że sam na niego zbierałem. Ale najfajniejsza była tablica korkowa nad moim biurkiem, do której miałem przypięte zdjęcia z Sasuke jeszcze jak byliśmy mali, te, które mu zrobiłem rozmawiając z nim przez kamerkę i te, który sam mi wysyłał, gdy chciał się czymś pochwalić.
Uchiha jak zawsze dbale rzucił swoją torbę w kąt i walnął się na moim łóżku, stęknął przeciągając się aż kusiło mnie powiedzieć mu "starość nieradość", ale niestety jesteśmy w tym samym wieku poza tym na pewno odpowiedziałby mi coś wrednego, z czego jak zawsze zacząłbym się śmiać. Usiadłem mu na brzuchu i się wyszczerzyłem.
- Idziemy na imprezkę? - Zapytałem chociaż miałem wahanie bo pewnie był zmęczony podróżą, ale z drugiej strony tak naprawdę tylko ten weekend pozwoli nam na takie prawdziwe imprezowanie bo później rodzice wrócą i będą się srać, że piliśmy, że późno wróciliśmy i ogólnie by truli za uchem.
- Wezmę prysznic i możemy iść. - Odpowiedział trąc oczy, ale sądzę, że myślał bardzo podobnie do mnie, zszedłem z niego i spojrzałem na jego torbę, nadąłem policzki i skrzyżowałem ręce, spojrzałem na niego nadąsany. - Co?
- Przywiozłeś mi coś? - Zapytałem z oburzeniem, no jak to tak przyjeżdżać do przyjaciela bez prezentu?
- Tak. - Skinął głową, a moje oczy błysnęły i od razu się rozchmurzyłem.
- Co?! - Krzyknąłem podekscytowany.
- Siebie. - Prychnął rozbawiony, rozczochrał mi włosy i wyszedł z pokoju, za pewne poszedł do łazienki.
Usiadłem na łóżku i wydąłem wargi, patrzyłem na jego torbę zastanawiając się. Po chwili wpadł mi do głowy genialny pomysł, skoro jego prezentem dla mnie jest on sam to mu to wypomnę przy jakimś dobrym momencie. Wyszczerzyłem się złowieszczo i zachichotałem pod nosem, pożałuje sobie tego dupek jeden.
- Coś Ci weszło w dupę i nie chce wyjść, że się tak krzywisz? - Usłyszałem kpinę i spojrzałem na niego.
- Twój kutas - Cmoknąłem do niego i zachichotałem, a on prychnął rozbawiony.
- Wiem, że go pragniesz, ale poczekaj chociaż aż się ściemni. - Zaśmiał się krótko i wyciągnął do mnie rękę. - Ręcznik.
Prychnąłem głośno, podszedłem do szafy i wyciągnąłem jakiś pierwszy lepszy ręcznik, który mu podałem.
Niedługo po tym jak Sasuke wziął prysznic, wystroiliśmy się, wypachniliśmy mocnymi perfumami i pojechaliśmy na imprezę do naszego znajomego Kiby, od którego dostałem zaproszenie wczoraj, a ze względu, że rozmawiałem z nim o przyjeździe mojego przyjaciela, którego zresztą zna tak jak większość osób na imprezie, która pamięta Sasuke jeszcze, gdy tu mieszkał to zaproponował mi, żebym go wziął ze sobą. Oczywiście jak po zaproszonych rozeszło się, że dumna dupa Uchihy przyjeżdża i w dodatku pojawia się na tej imprezie to dziewczyny wpadły w histerię, że tej wyskoczył pryszcz, że ta i ta nie mają się w co ubrać, że ona nie wie jak się uczesać - rzecz jasna nie powiedziałem mu tego, jeszcze poczułby się za pewnie siebie chociaż nie wiem czy bardziej się da. W każdym bądź razie niektóre dziewczyny pamiętały go tylko z dzieciństwa, ale i tak były pewne, że skoro wtedy już był taki seksowny to co dopiero teraz no, a znaczna ilość dziewuch wiedziała jak teraz wygląda dzięki facebook'owi i to właśnie one robiły największy szum z tego powodu. Wysiedliśmy pod domem Kiby, który już mieszkał sam przez to, że rodzice wywali go z domu przez sprzeczki, ale chłopak bardzo dobrze sobie radzi z kumplami, z którymi mieszka składają się na opłaty. Uśmiechnęliśmy się do siebie, chwilę próbowaliśmy się nawzajem powpychać do krzaków, a później nacisnąłem na dzwonek do drzwi, który wyglądał niecodziennie, gdyż był on podobizną damskiej piersi, a różowaty guzik robił za sutka. Głośna muzyka ucichła, spojrzeliśmy na siebie kątem oka, ale czekaliśmy. Po chwili było słychać szepty, które wcale szeptami nie były i brzmiały mnie więcej "Gliny!?", "Dobra, jak coś ja robię za ojca, Hinata za matkę, a wy jesteście pełnoletnimi bachorami!". W końcu doczekaliśmy aż szatyn z doklejanym wąsem nam otworzył, spojrzał na nas i szeroko się uśmiechnął.
- Dobra, spoko! - Wydarł się. - To Naruto i Sasuke!
Muzyka znowu zaczęła głośno grać, dziewczyny zaczęły głośno piszczeć, a my weszliśmy do środka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to tasiemka przyklejona przy schodach z napisem "zakaz wstępu", nie spodziewałem się tego, serio. Ściągnęliśmy bluzy i weszli do ogromnego salonu, w którym znajdowało się chyba pół szkoły, mnóstwo kolorowych światełek, srebrna kula przyczepiona do sufitu no i przede wszystkim stół zawalony wieloma rodzajami alkoholi i żarcia. Wszystkie dziewczyny się na nas gapiły, no dobra nie na nas, ale na niego. Poklepałem go po ramieniu i z uśmiechem przywitałem się z paroma osoba z klasy, gdy tylko odszedłem mój przyjaciel został okrążony przez panienki, ale także przez kilku chłopaków. Zaczęło się przesłuchiwanie jak mu się tam żyje, dlaczego tak rzadko przyjeżdża i inne pierdoły. Podszedłem do stołu i zacząłem robić nam jakieś drinki, oczywiście wódka zajęła 3/4 szklanki, ale jak impreza to impreza. Podszedł do mnie Kiba i objął mnie ramieniem śmiejąc się głośno, chłopak chyba był na jakieś imprezie przed własną imprezą, ale to normalne bo potrafił nawet do szkoły przyjść z gorzałą.
- Słuchaj Naru, jak ja się cieszę, że przyszedłeś! - Krzyknął wesoło. - Przyszliście! - Poprawił się i wziął łyk swojego piwa. - Będzie zajebiście, mówię Ci.
- Wiem. - Zaśmiałem się.
- Ale wiesz.. - Czknął. - Jak cię bardzo lubię to nie wchodź na górę, ale powiem ci coś w tajemnicy - Zaśmiał się i rozglądnął, przysunął usta do mojego ucha i szepnął. - na dole jest sypialnia więc jak jakąś wyrwiesz to tam śmigaj!
Wybuchłem śmiechem, sądzę, że już do każdego podszedł z tą tajemnicą, a zresztą jakoś nie miałem ochoty na żadne takie zabawy po pijaku, jeszcze trafiłbym na dziewicę, a ona rano miałaby do mnie pretensje jak mogłem jej to zrobić. Sasuke do nas podszedł, a ja podałem mu jego drinka, ale on już pił piwo więc Kiba aby się nie zmarnowało wziął sobie i poszedł podzielić się tajemnicą z tymi, którzy właśnie zawitali na imprezie.
- Jesteście blisko ze sobą, hm? - Zapytał i wziął łyk piwa, podparł się tyłkiem stołu.
Spojrzałem na niego zdezorientowany, w sumie zabrzmiało to dość dwuznacznie jak dla mnie poza tym Uchiha zrobił się dziwnie chłodny teraz i zdaje się mrużył lekko oczy, ale możliwe, że był po prostu zmęczony więc nie pytałem.
- To mój bardzo dobry kumpel. - Odpowiedziałem i wziąłem łyka swojego drinka, oblizałem powoli usta. - W sumie to dzięki niemu znam większość tych osób. - Uśmiechnąłem się do niego, ale on tego nie zrobił do mnie.
- Nie wiedziałem, że jesteś gejem. - Powiedział krzywo się uśmiechając. - Naru. - Prychnął.
Zmarszczyłem brwi, był zły, ale nie wiedziałem o co. Przecież nic takiego nie zrobiłem. Chyba.
- Nie nazywaj mnie tak! - Tyknąłem go w policzek, ale od złapał mnie za mojego palca i ścisnął w pięści.
- A on może? - Szepnął do mnie, a na moich policzkach chyba pojawiły się rumieńce. Pewny nie byłem, ale zrobiło mi się jakoś cieplej, być może od drinka, którego przed chwilą upiłem.
Miałem już mu coś zgryźliwie odpowiedzieć, ale Sakurka mnie uprzedziła bo wtrąciła się między nas popychając mnie swoją pupcią tak, że sam upadłem na swój tyłek, a ona zaczęła bajerzyć z moim najlepszym przyjacielem, który ją całkowicie zignorował, podszedł i podał mi rękę, a ja z jego pomocą wstałem.
Impreza trwała naprawdę długo, były dzikie tańce przypominające czasami padaczkę, śmiechy, dwa razy odwiedziła nas policja gdzie tak naprawdę za drugim razem przyjechała po to by odebrać kolegów, którzy przyjechali do nas za pierwszym razem bo tak jakoś się stało po rozmowie z gospodarzem, że u nas na chwilkę zostali, a chwilka trwała półtorej godziny no, ale cóż.. policjant też człowiek, ma prawo się pobawić z młodzieżą. Kilka razy zostałem zapytany czy ja i Uchiha jesteśmy parą bo twierdzili, że dziwnie na siebie zerkamy, że ciągle się śmiejemy i bajerzymy ze sobą, ale to nie była prawda, po prostu dobrze się bawiliśmy i dalej cieszyliśmy się jego przyjazdem i, że w końcu jesteśmy razem na jakiejś imprezie. Poznałem sporo nowych osób, których znałem z widzenia, ale nigdy jakoś nie było okazji porozmawiać. Foch mojego przyjaciela chyba znikł, a przynajmniej tak mi się wydawało. Mimo, że impreza jeszcze trwała to opuściliśmy dom kumpla jakoś druga/trzecia w nocy, w końcu Sasuke był po podróży i wyglądał na zmęczonego mimo, że cały czas zapewniał, że wszystko ok, że procenty go rozbudziły, ale to było kłamstwo. Dlatego też po kilku minutowym żegnaniu się, wygłupach w taksówce bo w końcu obydwoje byliśmy porządnie wypici dojechaliśmy do mojego domu. Wysiedliśmy z taksówki, a brunet wziął mnie na barana z zaskoczenia. Głośno się śmiejąc podprowadził mnie tak pod drzwi, przeżyłem chyba najbardziej kręty slalom w życiu. Nie obeszło się bez wymacywania mnie, gdy zacząłem panikować, że nie mam kluczy, które jednak się znalazły w moim lewym bucie - do tej pory nie wiem skąd one się tam wzięły. Przepychając, wywalając i taranując się weszliśmy po schodach na górę, a potem do mojego pokoju. Obydwoje walnęliśmy się na moje wyrko, oczywiście idąc do niego po ciemku wyrżnęliśmy kilka razy potykając się o własne nogi. Spojrzeliśmy na sufit dysząc ze zmęczenia, strasznie dużo tych schodów było, a prosta droga wcale nie była taka łatwa jak się wydaje.
- Śpię w ubraniu. - Jęknąłem, byłem padnięty nie chciało mi się w ogóle rozbierać w końcu tyle z tym roboty.
- Teraz walisz, a rano to lekarze będą cię wynajmować jako ekologiczna narkoza. - Prychnął i poczułem jak się nade mną pochyla, miałem zamknięte oczy.
- Bardzo zabawne! - Fuknąłem, a on ściągnął mi koszulkę. Szczerze nie przeszkadzało mi to ani trochę tym bardziej, że już raz striptizowaliśmy do kamerki, tak założyliśmy się, który wcześniej pęknie i odpadnie. Gdyby nie to, że moja mama weszła do pokoju, gdy już prawie zsuwałem bokserki to bym wygrał, ale ona zaczęła się wydzierać, że nakręcam jakieś porno i takie tam.
Poczułem jak jego chłodne i szorstkie dłonie przejechały po mojej klatce, a wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł dziwny, ale przyjemny dreszcz. Patrzyłem na niego uważnie, uśmiechałem się pod nosem, gdy sam zaczął ściągać swoje ubranie z siebie eksponując swoje blade i cudownie wyrzeźbione ciałko z zarysowanym na podbrzuszu "v". Chciałem go dotknąć, naprawdę czułem dziwną potrzebę zrobienia tego jednak się powstrzymałem. Swoimi długimi i smukłymi palcami pomiział mnie pod pępkiem i chwycił za guzik od spodni, rozpiął mi je, a następnie zsunął. Wydawało im się, że patrzył na moje kroczę, ale było ciemno więc jego wzroku dobrze nie wiedziałem tym bardziej, że jego oczy są równie ciemne co atmosfera panująca wokół. Opadł obok mnie i się przeciągnął, ale ja dobrze pamiętałem moją małą zemstę za ten jego "prezencik" i pochyliłem się nad nim, poczułem jego wzrok na sobie - przeszył mnie całkowicie do tego stopnia, że mój penis chyba uznał, że czas powoli powstać. Chrząknąłem i się wyszczerzyłem.
- Jesteś mój... - Wyszeptałem starając się by nie było słychać ani trochę rozbawienia.
- Hm? - Mruknął cicho.
- Mój prezent - Przypomniałem mu. - ty nim jesteś.
Moje łóżko zaskrzypiało, a ja momentalnie znalazłem się pod nim. Pochylał się nade mną opierając swoje duże dłonie obok mojej głowy, jego kolano było między moimi nogami i lekko dotykało mojego prawego uda od wewnętrznej strony. Wziąłem cichy, ale głęboki oddech. Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać, zresztą to ja miałem sobie porobić z niego żarty, a nie on ze mnie.
- Jestem. - Wyszeptał mi prosto do ucha i pogładził moją szyje, podobało mi się to.
Rozchylił lekko usta, trochę z podniecenia, a trochę ze zdziwienia. Nie sądziłem, że ktoś taki jak Sasuke odważy się udawać geja, przecież to stu procentowy człowiek hetero, zresztą tak samo ja! Jego malinowe wargi zaczęły ostrożnie smyrać moje ucho, a potem za nim. Wyrwał mi się cichy i niski jęk, gdy czubek jego języka przejechał za moim uchem, a następnie, gdy jego białe i proste zęby chwyciły mój płatek ucha. Zamknął oczy, a jego wargi zaczęły masować kawałek mojego ucha podczas, gdy mój płatek był ssany w jego ustach. To było dziwnie podniecające. Uniósł się tak, że jego kolano znalazło się bardzo blisko mojego krocza. Sapnąłem z zaskoczenia i gwałtownego podniecenia. Było mi tak dobrze, a zarazem tak dziwnie. Nie orientowałem się co się dzieje, ale wiedziałem, że chce tego więcej. Oparł swoje czoło o moje, obydwoje byliśmy lekko spoceni i cicho dyszeliśmy mieszając ze sobą nasze oddechy zajeżdżające alkoholem. Spojrzał głęboko w moje oczy, jego były takie cudowne, takie ciemne i błyszczące. Powoli zniżył się tak, że dotykaliśmy się klatkami, a następnie dotknął moje miękkie wargi swoimi męskimi i jędrnymi wargami. Po krótkiej chwili zrodziło to pocałunek, wsunął mi do ust język, a ja zacząłem go głaskać swoim. Z każdą sekundą pogłębialiśmy go, a nasze języki namiętnie ze sobą tańczyły. Wmieszałem palce w jego miękkie włosy i ścisnąłem, usłyszałem jego jęk - był taki głęboki i podniecający. Poczułem jego dłonie na swoim brzuchu, później na biodrach, a następnie jak zsuwają moje bokserki, w których robiło mi się cholernie ciasno. Rozplątałem palce z jego włosów, opuszkami palców przejechałem wzdłuż jego pleców i zsunąłem jego bokserki. Odsunęliśmy się od swoich ust i zerknęliśmy ciekawsko na swoje penisy. Mruknęliśmy zadowoleni. Obydwoje mieliśmy się czym pochwalić. Spojrzeliśmy sobie w oczy dysząc.
- Sasuke.. powinniśmy? - Zawahałem się.
- Jestem twoim prezentem, musisz go przyjąć. - Uśmiechnął się zadziornie. - Naru.
Już miałem mu coś odpowiedzieć, ale jego usta nie pozwoliły mi na to. Pocałunek cały czas stawał się coraz bardziej namiętny, nie wiem jak on, ale ja nie mogłem najeść się smakiem jego warg i śliny. Były takie rozkoszne. Ocieraliśmy się o siebie swoimi ciałami walcząc o bycie na górze. Nasze penisy nieraz uderzyły się o siebie przez co jęczeliśmy sobie w usta. Turlaliśmy się po całym moim łóżku nie dając za wygraną. Raz dłużej byłem ja, a raz on i tak w kółko. Robiło się to denerwujące, gdyż obydwoje mieliśmy już cholerną chcice na siebie. W końcu Sasuke chyba się naprawdę poirytował bo złapał mnie szybko za nadgarstki i uniósł nad moją głowę, próbowałem je wyrwać, ale cholernie mocno je ściskał. Uniósł się do góry tak, że jego penis musnął moje wargi. Polizałem go, a on cicho stęknął. Uśmiechnąłem się niegrzecznie i zacząłem po nim lizać wsłuchując się w jego stęki. Przestałem tylko, gdy poczułem jak przywiązuje paskiem moje nadgarstki do wezgłowia łóżka, a nim się zorientowałem moje łydki leżały już na jego barkach. Oblizałem usta i spojrzałem na jego tors. Tak cholernie mnie podniecał. Przysunął swoją twarz do mojej i połączył nasze wargi w dzikim tańcu. Jęknąłem głośno, gdy tylko poczułem jego chłodny opuszek palca między moimi pośladkami. Zaczął nim napierać na mój odbyt coraz mocniej i... rozkoszniej. Pojękiwałem mu w usta, im głębiej wsuwał swojego palca tym głośniej wydobywałem z siebie dźwięki. Było naprawdę przyjemnie, ale też w cholernie dziwnie. Mimo wszystko myśl, że to wszystko robi Sasuke strasznie mnie nakręcała i chciałem tego mocniej i więcej. Pragnąłem go. Po krótkiej chwili wysunął go ze mnie i to był moment gdzie tylko się całowaliśmy, a jego dłonie jeszcze bardziej mnie pobudzały chociaż to już nie było potrzebne. Poczułem jak jego wielki i twardy penis zaczyna zagłębiać się między moimi pośladkami. Pieruńsko bolało, leciały mi łzy, a z gardła wylatywały krzyki. Uchiha na początku poruszał się ostrożnie, ale bardzo szybko przyśpieszył. Szarpałem rękami, głośno krzyczałem starając się oddawać pocałunek. Dławiłem się śliną i jego językiem, który drażnił moje gardło. Nie wiedziałem co mam ze sobą robić, tyle tego z każdej strony więc poddałem mu się całkowicie. Szybko i zwinnie wychodził ze mnie do połowy swojego penisa, a potem mocno wchodził aż po same jądra. Moje jęki i krzyki roznosiły się po moim pokoju, ale sądzę, że jakby ktoś wszedł teraz do domu to na "dzień dobry" by je usłyszał. W pewnym momencie zaczął szybko trzeć mojego penisa, a kciukiem drażnić jego czubek. Wygiąłem swoje ciało łuk i z głośnym krzykiem doszedłem na jego brzuch, a którą chwilę później wręcz się wydarłem, gdy poczułem jego gorącą spermę między swoimi pośladkami.
Po tym wszystkim obudziłem się dopiero rano, wtulałem się w nagie ciało Sasuke, a w sumie to na nim leżałem. Pierwsze co odczułem to pieruński ból między pośladkami, śpiochy wbijające się w kąciki moich oczu i cudowny zapach ciała bruneta. Pachniał tak męsko, a zarazem tak delikatnie. Cudowny zapach, od którego można by było się uzależnić. Uśmiechnąłem się pod nosem czując na swoich plecach opuszki palców, chłodne jak zwykle. Uniosłem głowę i na niego spojrzałem, nasze oczy się ze sobą spotkały. Uśmiechnęliśmy się do siebie, wmieszał mi dłoń we włosy i przyciągnął całując.
Od tamtej nocy między mną, a nim już nie było tak samo. Zamiast nazywać się przyjaciółmi zaczęliśmy o sobie mówić jak o parze i faktycznie nią byliśmy. Uchiha starał się do mnie częściej przylatywać, ale nawet i ja zacząłem do niego latać. Gdy upewniłem się, że wyjazd moich rodziców służbowo na weekend kończy się tym, że wracają po tygodniu to sobie leciałem do Anglii do mojego chłopaka na kilka dni, a w razie czego Kiba miał mnie kryć, że jestem u niego i, że wrócę dopiero jutro do domu bo teoretycznie u niego nocuje. Moi, a raczej nasi przyjaciele ku naszemu zdziwieniu bardzo dobrze przyjęli to, że jesteśmy ze sobą chociaż kilka dziewczyn, z którymi miałem dobry kontakt mnie znienawidziło i zwyzywało od pedałów. Cóż. Cieszę się, że to wszystko tak się skończyło i upewniłem się, że miłość na odległość jest gorsza niż taka przyjaźń. Przyjaciel to przyjaciel, ale ukochana osoba.. no po prostu przez kamerkę da się tylko porozmawiać, ale nie poczuje się jej dotyku, smaku warg i zapachu ciała. Prawda jest taka, że kochając kogoś chce się mieć tą osobę zawsze przy sobie, ale niestety tak się nie da.

niedziela, 12 stycznia 2014

*One-Shot* - Przyjaciel z drużyny.

Witam wszystkich w nowym roku, 2014!
Przepraszam was, że dopiero teraz coś dodaje, ale ciągle mam problemy z weną, a na siłę nie chce pisać, gdyż wychodzi jak wychodzi.  Hm... co do tego shota, wymyśliłam go i zaczęłam pisać z jakieś dwa miesiące temu, a wczoraj mnie na niego wzięło i o to jest! Wymęczyłam część pierwszą tego shota, a drugą część już zaczęłam żebyście długo nie czekali. Jeśli chodzi o to kiedy pojawi się coś nowego to trudno mi powiedzieć, gdyż teraz muszę wszystko popoprawiać w szkole iż zaraz będzie koniec semestru no i tak przeklęta wena jak mnie opuściła tak nie chce do mnie wrócić! Poza tym za tydzień oddaje laptopa do naprawy i nie wiem jak to z tym pisaniem będzie. Mam nadzieje, że się wam chociaż trochę spodoba to opowiadanko. Zapraszam:

Naruto Uzumaki był bardzo dobrze wszystkim znany w całej Konosze jak i poza nią. Słynął ze swojej siły, umiejętności no i farta, który ciągle mu towarzyszył. Cokolwiek zrobił przy czym normalny człowiek już dawno leżałby w grobie on wychodził z tego cały, zdrowy i dodatku roześmiany. Mimo wszystko każdy wiedział, że chłopak jest naprawdę pracowity i ambitny. Ale żeby nie było też o nim za dobrze musiał robić coś by pamiętali go nie tylko z jakiejś misji czy ze swojego farta. Znany był również z najgłośniejszych kłótni we wszystkich wioskach. Nie ważne jaka była misja, gdzie ona była i co się na niej działo - kłótni nigdy nie zabrakło. Choć Uzumaki wydoroślał i nie był aż tak bardzo rozwydrzony jak wcześniej dalej bardzo łatwo było go sprowokować jednak nie przez przeciwników, rodzinę czy znajomych. Najlepiej szło to jemu przyjacielowi Sasuke Uchiha, znanego we wszystkich wioskach także ze swojej ogromnej mocy i tego z jakiegoś klanu pochodził, ale także z niesamowitej urody. Każda kobieta się w nim podkochiwała, nawet już babcie, które zajmowały się zbieraniem ryżu traktowały go najlepiej, czasami nawet lepiej od własnych wnuków.
Właśnie owa dwójka znalazła się na terenie wioski i już po kilku sekundach pół wioski wiedziało, że drużyna siódma wróciła z misji. Wszyscy liczyli na to, że gdy staną się starsi minie im to, jednak niestety nawet po skończeniu siedemnastu lat zachowują się jak się zachowują pogrążając czasami swoim zachowaniem mistrza Kakashiego bądź swoją różowowłosą koleżankę Sakure. Pozostała dwójka szła za nimi w oddali ciężko wzdychając, jednak chłopaki w ogóle się tym nie przejmowali. Spojrzeli na siebie piorunującym się spojrzeniem i ruszyli w długą przed siebie. Biegli łeb w łeb, ale zaraz już pojawiło się małe oszustwo. Naruto zrobił klona, wyszczerzył się i skoczył na budynek dalej biegnąc przed siebie, natomiast klon pomachał Sasuke, który zmrużył oczy, a następnie zwolnił. Schylił się i złapał go za kostkę ciągnąc do tyłu przy czym brunet upadł na ziemię. Klon uniósł kciuka do góry i się zaśmiał, jego radość długo nie trwała, gdyż jak się okazało nie był to Uchiha, a jego klon. Prawdziwy Uzumaki przeklął pod nosem, gdy jego kopia zniknęła, a informacje dotarły do jego umysłu. Wbiegł szybko do budynku czcigodnej Hokage i już po chwili zatrzymał się wskazując przyjaciela z drużyny oskarżycielsko palcem wyzywając go od oszustów. Ciemnooki nic sobie z tego nie robiąc, uniósł kpiąco kącik ust i wszedł do gabinetu gdzie czekała już Sakura wraz z Kakashim. Blondyn wszedł za kolegą i na nich spojrzał. Jęknął, to on miał być pierwszy. Ustawili się w rzędzie, nim sensei złożył raport czcigodna Tsunade wydarła się na dwójkę za utrudnienia na misji, które sprawili swoimi kłótniami. Po złożeniu raportu różowowłosa i białowłosy wyszli z gabinetu, a dana dwójka została na rozkaz Hokage. Stali na baczność i patrzyli jej w oczy, tak jak ona im. W tej chwili rozgrywała się bardzo dobrze znana walka "kto pierwszy mrugnie". Mała, różowa świnka należąca do blondynki przemknęła pod biurkiem i podeszła do chłopaka w pomarańczowym stroju. Wsunęła swój mokry, mały nochal pod jego nogawkę i zaczęła smyrać w dodatku drażniąc go łaskoczącym oddechem. Naruto padł na ziemię głośno się śmiejąc, brunet ciężko westchnął, gdyż mrugnięcie przyjaciela oznaczało przegraną i oczywiście karę. Tsunade wstała opierając dłonie o biurko, uśmiechała się zwycięsko i dumnie.
- Cóż... ze względu na to, że przegraliście - Chrząknęła rozbawiona. - wyjeżdżacie na wakacje.
Brew Sasuke dość mocno drgnęła, natomiast Uzumaki uniósł się na łokciach i powoli zamrugał patrząc na kobietę. Mieli dostać karę, a ona mówi o wakacjach? Tutaj musiał być jakiś haczyk.
- Jak to wakacje, babciu? - Zapytał dalej będąc w szoku, wstał i zerknął na swojego jak zwykle opanowanego towarzysza.
Tsunade splotła dłonie za sobą i podeszła do okna, spojrzała na wioskę i głęboko odetchnęła.
- Wioska was na razie nie potrzebuje, a w razie czego ściągniemy was z powrotem. - Rzekła i chwilę pomyślała gdzie ich ma w ogóle wysłać. - Poza tym te wakacje sprawią, a przynajmniej ich zamiar jest taki byście zaczęli się w końcu dogadywać. W razie wybuchu wojny na nic się nie przydacie jeśli nie będziecie umieli współpracować, idioci. - Obróciła się do nich przodem i usiadła na swoich krześle, które cicho zaskrzypiało. Głęboko odetchnęła.
- Gdzie nas wysyłasz? - Zapytał Sasuke, któremu wcale nie pasował ten pomysł, ale kłótnia pogorszy tylko sytuacje.
- Będziecie mieszkać w typowym, drewnianym domku oddalonym od większych wiosek. - Rzekła. - Dom znajduje się dwa dni od Konohy jak i innych wiosek. Jestem pewna, że nikt nie słyszał o tamtym miejscu więc przez ten czas będziecie sami, nikt wam nie będzie przeszkadzał, a wy będziecie mogli poćwiczyć współpracę jak i dogadywanie się. Wasze kłótnie nie są już tylko denerwujące, ale także męczące i utrudniające misje.
- Kiedy? - Zadał kolejne pytanie, jego ton był beznamiętny tak samo jak i wyraz twarzy.
- Dzisiaj. - Oznajmiła. - Macie godzinę na spakowanie najpotrzebniejszych wam rzeczy.
- I niby ile mam siedzieć z tym kretynem?! - Wskazał Uchihe.
Tsunade zmroziła go wzrokiem.
- Będziecie siedzieć tam tak długo dopóki nie stwierdzę, że to wystraczające. - Głęboko odetchnęła i wyciągnęła jakieś papiery z szuflady. - Za tydzień wyślę do was kogoś kto sprawdzi jak wam idzie.
- Powiedz to. - Prychnął cicho Sasuke.
Naruto spojrzał na niego zdezorientowany, a potem na cycatką blondynę.
- Dobrze. - Spojrzała na nich poważnie. - Jeśli zajmie wam to dłużej niż trzy tygodnie i jeśli któryś z was straci uszczerbek na zdrowiu przez drugiego.. - Podsunęła im zwój. - Zostajecie wyrzuceni z drużyny siódmej i zawieszeni w każdej możliwej działalności.
Uchiha kaszlnął cicho, natomiast jego towarzysz szeroko otworzył oczy, wysunął jedną nogę do przodu i nachylił się lekko zaciskając pięść.
- To jest niesprawiedliwe babciu! - Uniósł się. - To oczywiste, że z tym kretynem nigdy nie dojdę do ugody!
- Zamknij się! - Podniosła wściekle głos. - Naruto wyrzucenie cię z drużyny jak i zawieszenie w działalnościach oznacza, że nie będziesz mógł starać się o miejsce Hokage! Radzę ci się postarać, a o siedemnastej widzę was pod bramą główną gotowych do wyruszenia. Wyjść.
Uchiha obrócił się i wyszedł cicho trzaskając drzwiami, Uzumaki chwilę stał i patrzył wściekle na Hokage. Znikł zostawiając w powietrzu chwilę unoszący się biały dym. Tsunade ciężko westchnęła i pokręciła głową.
O godzinie siedemnastej dwójka stała już przy bramie głównej. Spakowani byli w średniej wielkości materiałowe worki, które mieli zarzucone na plecy. Obgadali kilka ważniejszych spraw z kobietą czystego zła, wzięli od niej mapkę, której wcześniej zapomnieli wziąć i ruszyli przed siebie. Naruto ani razu się nie odezwał do czcigodniej, wszystko do końca uzgodnił jego kumpel. W prawdzie nie był pewny czy nie uzgodnił czegoś na jego niekorzyść jednak nie miał zamiaru się odzywać po tym co usłyszał w gabinecie. To czy zostanie Hokage w tej chwili zaczyna zależeć w połowie do bruneta, a to bardzo źle oznaczało. Przecież pewnie będzie chciał mu zrobić na złość i specjalnie się uszkodzi zwalając winę na niego.
Robiło się coraz ciemniej, a oni byli ledwie co oddaleni od wioski. Skakali z drzewa na drzewo bądź biegli między nimi. W ogóle się nie odzywali, nie to, że byli na siebie źli - chociaż byli - czy, że byli obrażeni - chociaż byli - to po prostu nie chcieli zaczynać rozmowy, gdyż zapewne skończyłoby się to kolejną kłótnią, a w tej kłótni obydwoje mieliby sobie dużo do powiedzenia, być może aż za dużo.
Zatrzymali się przy jakieś jaskini, spojrzeli na siebie i bez porozumienia się słownie oby dwoje weszli do środka ciemnej jaskini. Dłoń Sasuke została pokryta chidori rozświetlając niedługie, ale szerokie pomieszczenie. Naruto zrobił kilka klonów, które szybko naprzynosiły na środek suche patyki, Uchiha je zapalił i usiedli przy ognisku. Jeden po jeden stronie, a drugi po drugiej. Opierali się o ścianę i wpatrywali w tańczący spokojnie płomień. Uzumakiego już trochę nosiło od tego braku odzywania się jednak trzymał twardo przygryzając się w język. Jego brzuch głośno zaburczał, a chwilę później usłyszał szelest. Uniósł głowę i spojrzał na swojego towarzysza, który trzymał w dłoni kanapkę i jadł patrząc bezczelnie prosto w jego oczy. Objął się ręką za brzuch, a drugą zaczął grzebać w swoim worku. Wyjmował z niego masę zupek do zalania, ale ani jeden kanapki. A skąd on biedny weźmie tu wodę skoro są w środku lasu? Ciężko westchnął i schował wszystko od nowa. Położył się na ziemi i obrócił plecami do ogniska, a zarazem towarzysza. Mocno obejmował się za brzuch, lekko się skulił. Zamknął oczy i się skrzywił. Tak strasznie go ssało w żołądku, przez myśl mu przemknęło by wysłać klona do wioski po jakąś kanapkę, ale to by był raczej głupi pomysł bo, gdyby Tsunade się dowiedziała to mogłaby stwierdzić, że to brak współpracy czy coś takiego. Usłyszał jak Sasuke wstaje jednak nie odwrócił się ani nie pozwolił sobie zerknąć na niego co tym razem kombinuje. Gdy tylko głęboko odetchnął został lekko kopnięty w plecy, zerwał się do siadu i spojrzał na niego wściekle.
- Jak ja cię kopnę t... - Powoli zamrugał patrząc na Uchihe stojącego przy nim z wyciągniętą ręką,w  której trzymał zapakowaną kanapkę. Oczy mu błysnęły i mocno się przytulił do jego nóg. - Sasuke kumplu! Zawsze wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć w ciężkich sytuacjach życiowych! - Pociągnął teatralnie nosem, puścił go i zabrał od niego kanapkę. Rozpakował i wziął gryza, gdy Sasuke wrócił na miejsce i cicho prychnął, Naruto spojrzał na niego z wypchanymi ustami i lekko zmrużonymi oczami. - Co z tym złobiłeś?
Czarne oczy na niego spojrzały, uniósł kpiąco kącik ust i wzruszył ramionami. Naruto spojrzał na kanapkę, przełknął to co miał w ustach i także wzruszył ramionami.
- Co mi tam, jak jestem głodny zjem wszystko. - Stwierdził rozbawiony i wziął się za kolejny gryzy.
Taka kanapeczka tak naprawdę nie zapełniła mu żołądka, ale jednak to było coś. Prześpi się więc głodny nie będzie, a po drodze może miną coś z jedzeniem albo chociaż jakąś rzeczkę. Położył się i spojrzał na sufit jaskini, a potem przekręcił głowę w bok zerkając na bruneta, który leżał tyłem do niego. Błękitne oczy wpatrywały się w plecy przykryte białą koszulą ze znakiem jego klanu, zastanawiał się dlaczego dał mu tą kanapkę. Ciemnooki zawsze brał na takie wyprawy dwie, trzy kanapki więc albo nie ma już nic albo została mu jedna. Wychodzi na to, że może przez niego głodować i to nie wiadomo jak długo bo w końcu nie wiedzą czy po drodze coś znajdą. Faktycznie byli przyjaciółmi, ale nigdy nie spodziewał się, że ten typ może mu oddać swoje jedzenie szczególnie po tym jak sam jadł patrząc mu okrutnie w oczy.
- Przestań się na mnie gapić, matole. - Powiedział wydychając powietrze.
Naruto powoli zamrugał, zarumienił się i obrócił tyłem do niego. Kaszlnął i zamknął oczy.
Chwilę później obydwoje zapadli w sen, jednak on nie był jakiś długi. Po dwóch godzinach stali już na nogach. Sasuke, po którym w ogóle nie było widać zmęczenia oraz niewyspania i Uzumaki, który wyglądał jakby nie spał przez tydzień i nie mył się przez trzy dni. Wybiegli z jaskini i wskoczyli na drzewa ruszając przed siebie. Było ciemno jak na noc przystało. Wprawdzie rozważali czy nie lepiej ruszyć jak się zrobi trochę jaśniej jednak uznali, że lepiej szybciej dotrzeć do tego domku i wyspać się na porządnym łóżku, a nie na niewygodnym, twardym podłożu. Blondyn co chwilę ziewał i przecierał oczy, w sumie po tym jak jego przyjaciel oddał mu swoją kanapkę złość mu przeszła i chętnie by sobie z nim pogawędził jednak nie miał na to siły, no i było mu jakoś dziwnie po tym jak Uchiha zwrócił mu uwagę na to by się na mnie nie gapił. Jeszcze mógłby sobie pomyśleć coś nieprzyzwoitego lub nieprzyjemnego o nim. Westchnął sennie przeskakując na kolejne drzewo, znacznie zwolnił swoje ruchy. No cóż.. nie należał do ludzi, którym wystarczą dwie godziny snu szczególnie, gdy spało się na twardym podłożu i po misji. Sasuke zatrzymał się co skończyło się tym, że niebieskooki na niego wpadł. Jednak brunet nie pozwolił sobie na spadnięcie z grubej gałęzi i skupiając czakrę w stopach utrzymał siebie i chłopaka, którego objął by sam nie spadł. W końcu jemu także nie pasowało bycie wywalonym z drużyny i w innych pierdołach, które Tsunade sobie wymyśliła. Obrócił się przytrzymując Naruto, złapał go i pociągnął by położył się na jego plecach, następnie chwycił za jego uda i ruszył dalej. Blondyn oparł brodę o jego ramię i zamknął oczy.
- Za chwilę się zmie..zmienimy... - Wyziewał momentalnie zasypiając, jego towarzysz tylko pokręcił lekko głową.

Obserwatorzy