czwartek, 27 sierpnia 2015

*one-shot* - To tak nie działa.. (cz.3)

Co do następnej jakiejkolwiek notki - nie wiem. Prawdopodobnie będę się przeprowadzać za jakiś czas więc raczej nie będę miała czasu na pisanie, zwłaszcza, że możliwe iż nie będę miała internetu przez x czasu. Pomijam fakt wielu innych ważniejszych spraw na głowie. Mam tylko nadzieje, że zostaniecie tu ze mną bo na pewno bez jakiekolwiek informacji nie porzucę bloga.
Zapraszam do czytania i komentowania.
<- W razie pytań zapraszam na aska.
A w razie chęci bycia na bieżąco zapraszam do polubienia: https://www.facebook.com/livcchi

Impreza zaczęła się śpiewająco. Chłopcy faktycznie nie mieli problemu ze znalezieniem organizatorów. Większa część plaży była wypełniona ludźmi w samych kąpielówkach i bikini. W powietrzu latały nadmuchane piłki plażowe albo dmuchane lale. Było mnóstwo stołów zapełnionych jedzeniem, a przy nich stało wiele beczek z piwem, a nawet winem. W rzędzie przenośnych, małych lodówek były pochowane w większej przewadze czyste 0,7. Każdy pił z plastikowanych kubeczków, ale to dodawało właśnie tej atmosfery, gdyby mieli zwykłe szklane kieliszki to nie byłoby to samo, a jeszcze co chwile przyjeżdżałoby pogotowie ze względu na pokaleczenia. Na jednym końcu plaży stała wielka zjeżdżalnia, a kolejka do niej była ogromna. Wszystko było za darmo więc korzystali. Zamontowane były ogromne głośniki przy stoisku DJ'a, który naprawdę niesamowicie zajmował się swoją robotą. Ewidentnie to kochał. Sasuke siedział sobie na kocu i łykał drinka, natomiast jego blond przyjaciel kręcił swoim seksownym tyłeczkiem wśród nowo poznanych ludzi. Uzumaki miał ogromną zdolność do bezproblemowego poznawania ludzi, uwielbiał być w towarzystwie, a szczególnie ludzi, którzy jak on kochali jeść, spać i rozmawiać wydzierać się. Chłopaki ze sobą nie rozmawiali zbyt dużo od tego małego nieporozumienia w pokoju odnośnie podrywania kogoś. Jedynie uzgodnili, że jeśli ktoś kogoś poderwie to żaden z nich nie będzie się w to wtrącał, ale nie przyprowadzają tego kogoś do domu. Uchiha był typem osoby, która nienawidziła, gdy ktoś - szczególnie obcy, łaził po jego terenie, a zapewne jeszcze z rana i półnagi. Ciemne oczy obserwowały wszystko i wszystkich dookoła, a jego twarz jak zwykle nic szczególnego nie wyrażała - nawet, gdy paląca w gardło wódka drażniła jego przełyk. Odłożył kubeczek i głęboko odetchnął. Już miał wstać rozprostować kości kiedy ktoś pociągnął go w dół za ramię na nowo sadzając. Zmarszczył lekko brwi zastanawiając się kto odważył się go dotknąć. Spojrzał w bok na wysokiego czerwonowłosego chłopaka o żółtych oczach, całkiem przystojnego. Uśmiechnął się on dość zadziornie i opadł tyłkiem obok bruneta.
- Jak się bawisz? - Zapytał łykając swój trunek.
Uchiha uniósł brew spoglądając na obcego. 
- Kim ty do cholery jesteś? - Prychnął.
- Przedstawiałem ci się dziesięć lat temu i mam znowu to zrobić? Uchiha sklerozę da się leczyć. 
Sasuke znowu prychnął podnosząc swój tyłek i już miał ruszyć, gdzieś byleby od tego kretyna, który ośmiela się go złapać, nazywać po nazwisku jakby się znali z dziesięć lat i na dodatek wmawiać mu sklerozę. Chłopakiem lekko szarpnęło przy zrobieniu kroku, obejrzał się zza ramienia na swoją dłoń, która była trzymana przez czerwonowłosego. 
- Zanim mnie zwyzywasz jak to masz w tendencji... - Wstał puszczając powoli dłoń bruneta. - Jestem Yosuke, mieszkam tu, a ty przejeżdżałeś tu co roku na wakacje. Poznaliśmy się dziesięć lat temu na placu zabaw. Świta Ci coś?
Czarne oczy wpatrywały się w lekko opaloną twarz, Uchiha przypomniał sobie, gdy tylko ten ujawnił swoje imię, ale w sumie nie miał mu nic do powiedzenia. Faktycznie poznali się jako dzieci, potem na wakacje jak tu bywali to Yosuke przychodził i gdzieś wybywali. Oczywiście z roku na roku byli starsi, a przez to ich zainteresowania się zmieniały więc chadzali gdzie indziej. Raz to był plac zabaw, innym razem był już to klub, a później łóżko chłopaka, w którym w sumie do niczego większego niż pocałunek nie doszło, ale Yosuke wziął to sobie do serca aż za bardzo więc Uchiha urwał z nim kontakt. 
Naruto podszedł do nich zarzucając rękę na ramiona Sasuke. 
- Mnie zabraniasz romansować,a sam podrywasz tutejszego? - Jęknął. - Jesteś dupkiem, Uchiha!
Brunet zerknął na swojego przyjaciela kątem oka. 
- Nikogo nie podrywam. Nawet nie wiem jak ten ktoś się nazywa. Pytał gdzie są drinki. - Rzekł odwracając się i ruszył przed siebie ciągnąc blondyna za skrawek ubrania. 
Yosuke prychnął cicho pod nosem, pokiwał głową spoglądając jak Uzumaki wiesza się na Sasuke, szturcha go i popycha na boki, a na dodatek coś tam wrzeszczy jakby chłopak nie był obok, a na drugim końcu wód. 
- Naprawdę tak nisko upadłeś Sasuke? Naprawdę? - Prychnął cicho dopijając swojego drinka.
Impreza rozkręciła się niedługo po rozpoczęciu jej. Wszyscy bawili się i rozmawiali ze sobą jakby znali się od kilku lat, a nie od kilku godzin. Uchiha robił wszystko żeby nie wpaść na byłego przyjaciela. Nie robił tego jakoś obsesyjnie, że nie może i już, po prostu starał się robić tak żeby ich drogi nie naszły na siebie. Blondyn mu w tym pomagał, bardzo często rzucał się na Sasuke w jakiejś sprawie albo go łapał i gdzieś ciągnął bo musi mu coś pokazać albo iść z nim załatwić sprawy, które nie mogą czekać zbyt długo bo się jeszcze kamienie w nerkach porobią. Grono przyjaciół Naruto powiększało się z każdym kolejnym kubeczkiem, wyglądało to trochę jakby pił za siebie i za swojego towarzysza, który pił z umiarem, a raczej nie tyle co z umiarem co pił powoli przez co nie musiał zaraz napełniać na nowo kubka alkoholem. Uchiha zasiadł sobie na kocu i się mocno skrzywił, gdy trochę ciężkie cielsko na niego gwałtownie upadło. Blade, smukłe dłonie zepchnęły z siebie opalone ciało i spojrzały na tyły złocistej czupryny. Usiadł na nowo obserwując czy jego kompan jest jeszcze żywy albo czy zaliczył zgon.
- Ei, młotku? - Stuknął go lekko palcem między żebra, jednak ten nie zareagował. Zmarszczył lekko brwi i przekręcił go na plecy. Ułożył jeden palec nad jego okiem, a drugi pod i rozszerzył przyglądając się jego oku. Wyciągnął telefon i poświecił mu po źrenicy. Wszystko funkcjonowało jak trzeba.
Wstał chowając telefon i schylił się po ciało przyjaciela, złapał go i wyprostował się przerzucając go przez ramię jak wór ziemniaków. Poprawił koszulkę i głęboko odetchnął rozglądając się.
- Upić się chwilę po rozpoczęciu. - Zerknął na śpiącego chłopaka. - Typowe.
Dopił swojego drinka i ruszył powoli między ludźmi w stronę ulicy, nie miał zamiaru go taskać do ich domu bo jednak Uzumaki ważył więcej niż na to wyglądał, a do tego waliło od niego alkoholem i papierosami przez to, że siedział w tłumie palaczy. Podszedł z nim na przystanek i położył na pustej, lekko poniszczonej ławeczce. Wychylił się w stronę postoju taksówek, ale żadnej nie było. Ciężko westchnął i usiadł na skrawku ławki obok głowy Naruto, ten przez sen włączając swój radar czegoś miękkiego podsunął się do góry i ułożył głowę na kolanach Uchihy. Brunet na niego spojrzał, pogładził go powoli po policzku, a następnie przesunął dłoń na jego włosy. Wsunął swoje długie i smukłe palce w złociste kudły przeczesując je po czym brutalnie zepchnął jego głowę z kolan na ławkę. Chłopak tylko cicho stęknął, ale nie obudził się.
Sasuke zaczął się rozglądać za jakąś naklejką z numerem na taksówkę, ale nic nie było. Wsunął dłonie do kieszeni i odchylił głowę ciężko wzdychając. Nie za bardzo wiedział co robić mimo dwóch opcji. Czekać na taksówkę, która może przyjechać za godzinę albo i wcale czy może jednak wziąć Naruto i go dotaskać do domu. Przez myśl przeleciało mu zostawienie go tu - niech się uczy na błędach i pewności tego, że Uchiha mu pomoże w razie czego, ale jednak odpuścił. Usłyszał jakieś głosy więc zerknął w tamtą stronę kątem oka. Głosy stawały się wyraźniejsze i głośniejsze, a cienie coraz większe. Po chwili na przystanku zjawił się Yosuke z jakimś trochę niższym od niego brunetem. Prawdopodobnie nie zauważyli dwójki na ławce. Czerwonowłosy od razu naparł na biernego chłopaka i przywarł do jego ust biorąc się za obmacywanie go. Sasuke na nich zerknął, a następnie przewrócił oczami. Wstał i poniósł blondyna do pozycji siedzącej po czym wziął go na plecy. Żółtooki odsunął się od ust swojej dzisiejszej zdobyczy i spojrzał na dawnego przyjaciela, który poprawiał sobie tego ciągle gadającego knypka na plecach. Podszedł oblizując usta i pomógł mu podnieść trochę wyżej Naruto, który mu zjeżdżał na dół. Przy okazji przejechał dłonią po pośladku Uchihy, który od razu obrócił się przodem do niego wściekle mrużąc oczy. Ścisnął spodnie Naruto bo tylko to jako jedyne miał pod dłońmi.
- Łapy przy sobie. - Ostrzegł poważnie, obrócił się i ruszył w stronę swojego domu.
- Czyżbyś był aż tak zazdrosny, że nie dajesz się już dotknąć?! - Zawołał rozbawiony obejmując swoją imprezową zdobycz.
Brunet prychnął pod nosem.
Rano po całym domu rozniósł się głośny jęk jakby kogoś torturowali. Naruto usiadł trzymając się za głowę. Rozglądnął się i z wielką ulgą na duszy sięgnął po wodę i aspirynę, która stała na stoliku obok łóżka. Od razu połknął lek i wziął się za picie. Butelka została opróżniona błyskawicznie, głęboko odetchnął przeciągając się i wstał. Poprawił bokserki drapiąc się po tyłku, a gdy wyszedł z pokoju powoli zamrugał słysząc jakiś obcy głos. Podszedł do schodów, przykucnął zerkając w dół, ale kompletnie nie kojarzył tego głosu. Odetchnął, a następnie zszedł na dół dość cicho. Gdy był już na dole rozglądnął się i wszedł do salonu.
- Sasuke? - Spojrzał na przyjaciela i tego chłopaka, z którym rozmawiał na plaży. Siedzieli obok siebie, Yosuke gładził ciemne włosy i coś mu tłumaczył. Powoli zamrugał.
Uchiha odepchnął dłoń czerwonowłosego i wstał. Spojrzał na Naruto.
- Co się tak gapisz? I na dodatek skradasz jak młot? - Prychnął cicho i spojrzał jak gość wstaje. - Yosuke już wychodzi.
Chłopak uniósł kącik ust wstając, pokiwał głową i ich minął przejeżdżając wzrokiem po blondynie.
- Naprawdę wolisz to chuchro ode mnie Sasuke? - Zakpił. - Przemyśl to i zadzwoń. - Mruknął puszczając mu oczko i wyszedł.
- Kogo nazywasz chuchrem!? - Wydarł się oglądając za nim.
- Nie drzyj się głąbie. - Odezwał się idąc do kuchni. Wstawił wodę na kawę i wrócił do robienia swojego śniadania.
Naruto posnuł się za nim nadąsany. Nie zastanawiał się nad tym jak się tu znalazł bo to logiczne, że jego przyjaciel musiał go zabrać, ale zastanawiało go czy Yosuke tu spał, a raczej czy spał z Sasuke. Niby umówili się, że nic z tych rzeczy, ale to w końcu Uchiha i jak go weźmie to nic go nie zatrzyma i będzie się usprawiedliwiał, że to jego dom więc może robić co chce. Oczywiście usprawiedliwiałby się, gdyby mu się chciało bo przecież on nie ma obowiązku tłumaczenia się przed nikim. Usiadł na krześle krzyżując ręce na piersi. Uchiha zerknął na niego zza ramienia przyrządzając jajecznice z piętnastu jajek, w końcu jest ich dwoje - lepiej jak on zrobi dla nich dwóch niż jak Naruto na kacu weźmie się za robienie śniadania dla samego siebie.
Prychnął cicho wracając do robienia. Zalał kubki z kawą i postawił na stoliku cały czas czując na sobie wzrok niebieskich oczów. Przełożył jajecznice z patelni na dwa talerze, pokroił pomidora i podał Uzumakiemu. Wrzucił wszystko do zmywarki i usiadł na przeciwko zaczynając jeść swoją porcje. Chłopak nie odpuszczał, Sasuke ciągle czuł na sobie wzrok, a nienawidził, gdy ktoś mu się przyglądał podczas jedzenia. Odłożył widelec, łokcie oparł o stół, a podbródek o splecione palce.
- O chuj Ci chodzi? - Zapytał.
- Mnie? O nic. - Burknął i na niego zerknął. - Po prostu mieliśmy nikogo nie przeprowadzać, ja wiem, że to twój dom i bla bla bla, ale umowa to umowa, dupku!
Czarna brew drgnęła.
- Masz ból dupy o to, że ja byłem w stanie kogoś przyprowadzić, a Ty nie? - Zakpił.
- Wcale nie, draniu! - Warknął wstając.
Uchiha na niego zerknął wracając do jedzenia.
- Nie przyprowadziłem go, po tym jak padłeś przytaskałem Cię tu i poszedłem spać. Yosuke przyszedł dwadzieścia minut przed tym jak się obudziłeś. Miał sprawę. - Wyjaśnił. - A teraz przestań się na mnie gapić jakbym ci się objawił czy zmartwychwstał i daj mi zjeść.
Naruto przejechał po nim wzrokiem przyglądając mu się, pokiwał głową siadając. Jednak dalej nadąsany, zaczął jeść. Nie chciał wyjść na jakiegoś zazdrośnika czy Bóg wie kogo, ale chciał to wyjaśnić. Mimo, że tamten koleś tu nie spał i nie był jakoś długo zdążył się dobrać do włosów jego przyjaciela, a ten wczoraj na plaży mówił, że nawet nie wie jak ten koleś ma na imię. Czuł, że go okłamywał albo zatajał prawdę jak to Uchiha wolał formułować, ale nie rozumiał dlaczego. Są przyjaciółmi, zawsze byli więc przecież mógł mu powiedzieć jak mu się ktoś podobał. W końcu to nie był ich pomysł na próbę zejścia się, a pana Fugaku. Odetchnął, gdy obaj skończyli jeść.
Powrzucali wszystko do zmywarki, a później poszli się ogarnąć. Jeden pod prysznic, a drugi przebrać się w coś odpowiedniejszego. Koniec końców skończyli w salonie przed telewizorem, leżeli blisko siebie. Sasuke pod oparciem kanapy, a Naruto przed nim wtulając swoje plecy w jego klatkę. Teraz była godzina Naruto na władzę pilotem, ale to tylko dlatego, że teraz same durne programy leciały więc wyszłoby na to samo niezależnie od tego, który miałby w ręce berło władzy. Uchiha podpierał się na łokciu i ziewał co chwilę. Odruchowo bawił się skrawkiem koszulki opalonego chłopaka, kręcił ją na palcu, tarł między palcami, a czasami ciągnął za wystające nitki. Blondyn obrócił się na plecy i spojrzał na swojego przyjaciela. Dzieliło ich naprawdę nie wiele od siebie, głowa w przód i dotykają się wargami. Wyciągnął swoją opaloną dłoń w stronę bladej twarzy i zgarnął rzęsę z policzka. Czarne oczy spotkały się z niebieskimi oczami zaraz po tym, patrzyli na siebie chwilę po czym imprezowicz się odezwał.
- Kim jest Yosuke? - Zapytał z czystej ciekawości. Nie dawało mu tu spokoju. - Na plaży mówiłeś, że nie wiesz kim jest, a w salonie wyglądało to inaczej.
Sasuke ciężko westchnął.
- Przyjaźniliśmy się kiedyś, o ile można to tak nazwać. - Przyznał. - Potem zerwałem z nim kontakt, zbyt dużo sobie wyobrażał. - Wzruszył lekko ramionami.
- A teraz czego chce od Ciebie? - Zapytał marszcząc nos.
- Tego co wcześniej. - Odpowiedział.
- Czyli? - Zapytał.
Uchiha spojrzał mu w oczy.
- Mnie.
Uzumaki kaszlnął powoli mrugając po czym wybuchł śmiechem.
- Nawet nie wiesz jak to idiotycznie zabrzmiało! - Wydarł się śmiejąc, ale szybko uciszył się jękiem, gdy wylądował na ziemi.
Brunet prychnął pod nosem wstając. Poprawił koszulkę, po czym odłożył pilot na ławę i spojrzał na leżącego.
- Idę do sklepu. Bądź grzeczny i pilnuj domu. - Poklepał go po głowie, założył bluzę i wyszedł po drodze zgarniając reklamówkę.
- Draniu nie jestem twoim psem! - Wrzasnął za nim unosząc się z podłogi.
Sasuke wyszedł ze sklepu niosąc siatkę, a drugą dłoń schował w kieszeni spodni. Odchylił lekko głowę i głęboko odetchnął. Od początku wiedział, że plan jego ojca nie wypali więc uznał to za darmowe wakacje od tak sobie, liczył na trochę odpoczynku na miarę możliwości mieszkania z przyjacielem. Całkowicie zapomniał o koledze z przeszłości, nie sądził, że go spotka, a co dopiero, że tamten sobie nie odpuścił nawet trochę - wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się stara o to czego brunet nigdy nie chciał. Nie widział siebie z Yosuke choćby dlatego, że jeden i drugi są w związku dominującymi, prędzej przegryźliby sobie tętnice nić doszli do ładu i składu. Oczywiście seks to nie wszystko, ale po prostu tego nie widział i już. Nie wiedział co by się musiało stać żeby zmienił zdanie. Jego telefon zadzwonił, wyciągnął go z kieszeni i odetchnął widząc "ojciec". Odebrał bez słowa i zaczął słuchać, zawsze tak to wyglądało kiedy Fukagu dzwonił. Zmrużył lekko oczy wsłuchując się w wypowiadane słowa. Od kiedy to osoba trzecia miała ingerować w to kogo ma pokochać? Przecież Naruto był jego kompletnym przeciwieństwem no i przyjacielem, tylko przyjacielem. Rozłączył się w połowie zdania, nie miał ochoty tego słuchać. Przez ten ciągły nacisk nawet jakby czuł się do przyjaciela zrobiłby na złość ojcu i nic by nie robił w stronę związku. Schował telefon i głęboko odetchnął. Pospacerował jeszcze trochę rozkoszując się ciszą i spokojem. Wrócił do domu jakąś godzinę później, odłożył w kuchni siatki i się rozglądnął.
- Wypłoch, gdzie jesteś?
- Ja ci zaraz dam wypłocha. - Prychnął urażony wchodząc do kuchni. - Co tak długo? Gwałcili cię pod monopolowym czy jak?
Uchiha zerknął na niego kątem oka wypakowując napoje z reklamówki, ale nie skomentował tego. Odpuścił przypominając sobie błogą ciszę sprzed kilkunastu minut. Pochował wszystkie produkty, oparł się o blat i zaczął obierać pomarańcz. Uniósł wzrok na Uzumakiego, który podszedł do niego bliżej. Wsunął do ust kawałek pomarańczy nie spuszczając wzroku z aktualnego współlokatora.
- Czego? - Zapytał przełykając.
- Tak się zastanawiałem... dlaczego nie spróbujemy? - Zapytał ciekawy. - Nie mówię, że myślę o nas w ten sposób, ale.. ale no wiesz.. - Podrapał się po głowie zakłopotany.
- Co konkretnie masz namyśli? - Zmarszczył lekko brwi i odłożył owoc.
- Sam nie wiem. - Przeskoczył z nogi na nogę. - Że może jak.. - Zerknął na niego i urwał, machnął ręką. - Nie nic, zapomnij. To głupie.
Sasuke mu się uważnie przyjrzał, złapał jego koszulkę zaciskając ją w pięść i przyciągnął do siebie wpijając się w jego wargi. Naruto jęknął cicho z zaskoczenia, ale zaraz się ogarnął i oddał pocałunek opierając dłonie o blat. Ich klatki się ze sobą stykały, pięść bruneta zacisnęła się trochę mocniej przyciągając chłopaka jeszcze bliżej siebie. Uchiha zawsze miał manie pokazywania swojej dominacji nad wszystkim i każdym. Drugą dłoń oparł o blat obok opalonej dłoni. Ich wargi współgrały ze sobą idealnie, czasami jeden musnął drugiego językiem albo zębami podgryzł dolną wargę. Brunet powoli puszczał koszulkę i zaczął przenosić się w górę nie odrywając dłoni od ciała biernego chłopaka. Przesunął ją po jego szyi i wmieszał w blond włosy, końcem lekko je ściskając, gdy znudziło mu się przeczesywanie ich. Uzumakiemu wyrwał się cichy jęk i odsunął się speszony od bladych warg przyjaciela. Obaj mieli przyśpieszone bicia serca i oddechy, pocałunek był zacięty oraz bez chwili wytchnienia. Spojrzeli na siebie uważnie, jakby badali jeden u drugiego jakąkolwiek reakcje czy będzie zgodna z tym co za chwile od siebie usłyszą.
- Twój tata do mnie dzwonił i zaczął mówić o tym spróbowaniu.. - Wyznał szeptem bo na odezwanie się pełnym głosem nie miał siły.
Sasuke odetchnął.
- Po co się ładować w związek, Naruto? To wszystko pokomplikuje.
Niebieskie oczy przyglądały mu się próbując załapać co ma namyśli.
- Źle nam jest jak jest? - Zapytał. - Nigdy nie byliśmy jak zwykli przyjaciele. To dotykanie, gładzenie się, spanie w jednym wyrku. Nie potrzebuje tego bezsensownego wepchnięcia do szuflady z dopiskiem "w związku" szczególnie z powody mojego ojca. Gdyby nie on, byłoby jak jest i nigdy nie pomyślelibyśmy o nazywaniu się parą. Zresztą to idiotyczne zamknięcie się w związku i tak by u nas niczego nie zmieniło.
- Więc co mu powiesz jak wrócimy?
Uchiha rozczochrał mu włosy i pociągnął do za rękę do salonu.
- Że to tak nie działa.

Obserwatorzy